Stali czytelnicy naszego portalu zapewne zauważyli, że szczególnym zainteresowaniem darzymy dawne legendy, w których występują istoty ze słowiańskiej mitologii. Istotną członkinią słowiańskiego bestiariusza są czarownice i wiedźmy.

Pisaliśmy o czarownicach z Pomorza, palonych bezceremonialne na placu w Chojnicach oraz o legendarnej Babie Jadze, która w niejednym z nas budziła stracha w czasach, gdy byliśmy dziećmi. Dziś opowiemy o pierwszej czarownicy, pięknej i młodej dziewczynie, która zdobyła ogromną magiczną wiedzę za sprawą zupełnego przypadku.

Legenda o pierwszej słowiańskiej czarownicy

Dawno, dawno temu. Niedługo po tym ja po raz pierwszy rozbłysło słońce na firmamencie, oświetlając wieczny mrok spowijający ziemię. Pewna piękna dziewczyna, która zamieszkiwała małą wioseczkę na skraju potężnego, nieprzeniknionego boru skrywającego w swym mrocznym gąszczu przedziwne istoty, o których dzisiaj czytamy w legendach, postanawiała wybrać się w gęstwinę w poszukiwaniu leśnych smakołyków.
Gdy tylko opuściła granicę swojej malutkiej wioseczki i weszła w gęstwinę pradawnych drzew pamiętających dzieło stworzenia, niebo zasnuły  potężne czarne chmury, co rusz rozświetlane kanonadą błyskawic. Przezorna i z natury ostrożna dziewczyna zadarła twarz ku niebu i widząc zbliżającą się nawałnicę, postanowiła poszukać schronienia w głębokiej kniei.
Jednak nim to uczyniła, nie chcąc po zakończeniu ulewy chodzić przemoczona do suchej nitki, rozebrała się, a swoją przewiewną sukienkę schowała skrupulatnie w koszyku, tak by po deszczu móc natychmiast założyć suche odzienie.
W końcu jakaś potężna siła rozpruła ciężko wiszące chmury i ku ziemi podążył rozszalały strumień wody. Wielkie krople chłodnego deszczu rozbryzgiwały się na nagim ciele pięknej dziewczyny, która przykucnąwszy pod wielkim dębem, czekała na to, by spektakl wody i światła, którego stała się mimowolnym świadkiem, dobiegł końca.
Jak to w przypadku burz bywa, szczególnie tych najgwałtowniejszych, tak szybko jak się pojawiają, tak samo szybko znikają. Nie inaczej było i z tą burzą, która zaskoczyła naszą drobną bohaterkę. Co prawda w oddali dało się słyszeć jeszcze złowrogie pomruki rozzłoszczonych chmur burzowych, ale przebijające się coraz śmielej słońce i świergot witających je ptaków, jednoznacznie oznaczało, że  nawałnica przeminęła.
Nie trwało długo jak promienie, które grzały coraz mocniej, osuszyły skórę dziewczyny. Panienka wyjęła z koszyka suchą sukienkę i natychmiast okryła swoje młodzieńcze krągłości. Zaraz potem chwyciła koszyk i z uśmiechem na twarzy powędrowała w las w poszukiwaniu pysznego runa leśnego.
Gdy tak wędrowała skupiona na poszukiwaniu brunatnych kapeluszy grzybów, nagle drogę zastąpił jej włochaty kozioł o sierści czarnej niczym smoła w piekielnym kotle. Dziewczyna stanęła i przyjrzało się zwierzęciu.
– Coś dziwnego jest z tym rogaczem. – Pomyślała, a wtedy kozioł przemienił się w siwobrodego starca. Serce dziewczyny zamarło, gdy okryty tuniką sięgającą ziemi, lekko przygarbiony mężczyzna podpierający się sękatym kosturem, ruszył ku niej powolnym krokiem.
– Czy to możliwe? – Zapytała sama siebie przerażona panienka. – Czy to sam Weles, bóg magii podąża ku mej osobie? – po czym przyjrzała się twarzy starca i już miała pewność, że to władca zaświatów idzie w jej kierunku.
Jedyne dźwięki, jakie dało się słyszeć, gdy starzec szedł wolno ku niej, to trzaskające pod jego stopami suche gałązki i oszalałe bicie serca dziewczyny, które wraz ze zbliżającym się bóstwem było coraz silniejsze.
– Nie lękaj się i odpowiedz mi na jedno pytanie, panienko. – Rzekł zachrypłym głosem Weles. – Jakich czarów użyłaś, że  po tak wielkiej nawałnicy Twoje odzienie jest nadal suche? – Zapytał, marszcząc brwi.
Rozumna dziewczyna skłoniła się delikatnie i po chwili zastanowienia odpowiedziała.
– O Panie, jeśli zdradzisz mi sekrety swojej magii, ja powiem Ci, jak nie dałam się zmoczyć ulewie. – Powiedziała, uśmiechając się lekko pomimo strachu.
Weles obszedł dziewczynę dookoła, mierząc ją dokładnie wzrokiem. Nie mógł pojąć, w jaki sposób jej delikatnej sukienki nie dotknęła ani jedna spadająca kropla deszczu. Stanął przed nią, chwycił w prawą dłoń pęk swojej siwej brody i zadumał się, by po chwili powiedzieć
– Dobrze, zdradzę Ci sekrety swojej magii, ale pod warunkiem, że po nauce Ty odwdzięczysz się tym samym. – Powiedział w końcu.
Gdy poczęło zmierzchać, nauka dobiegła końca. Bóg podziemi spojrzał wtedy na swoją uczennicę i powiedział.
– Nauczyłem Cię wszystkiego, teraz Ty zdradź mi swoje tajemnice.
Opowieść dziewczyny nie była tym, czego się spodziewał i gdy zorientował się, że został sprowadzony na manowce przez młodą dziewczynę, wściekł się jak nigdy dotąd. Trzaskał kosturem w bogu ducha winne drzewa, które z łoskotem upadały pod jego ciosami. Jednak dziewczyny nie ruszył, nie mógł jej winić za to, że wykazała się sprytem i dzięki temu posiadła ogromną  wiedzę magiczną, którą już niedługo miała zamiar wykorzystać, by pomagać tym, którzy na taką pomoc zasłużyli.

Tak właśnie kończy się opowieść o pierwszej czarownicy, która podstępem posiadła wiedzę tajemną. Kto wie, może opowieści naszych przodków, którzy kłaniali się bóstwom o wielu twarzach, mają w sobie ziarenko prawdy? Jak sądzicie?

Legendę usłyszeliśmy pewnej deszczowej nocy w niewielkiej wsi o noszącej nazwę Lewin Kłodzki leżącej w województwie dolnośląskim.