Jakoś tak zielono się porobiło wszędzie, pszczoły wyleciały z uli i brzęczą nad głową zbierając nektar z pachnących kwiatów czereśni. Zewsząd do nozdrzy dociera aromat tłuszczu kapiącego na rozżarzone węgle, czyli jak by nie patrzeć rozpoczął się długi weekend majowy.

Pomoc Ukrainie

Tylko chwila, chwila! Czy oprócz pszczół, kwiatów, zieleni i kiełbas skwierczących nad paleniskiem nie powinno być tu jeszcze jednego elementu, który na stałe wpisał się w krajobraz majowych biesiad? Pewnie, że brakuje – złocistego trunku, który hektolitrami pochłaniany jest przez spragnionych orzeźwienia biesiadników. Piwo, bo to właśnie o nim mowa, będzie dzisiaj tematem przewodnim naszej podróży.

Plymouth Gin

Porozmawiamy sobie troszkę o historii tego napoju, odwiedzicie razem ze mną browar lwowski. Jeden z najstarszych na terenach rzeczpospolitej i dowiecie się kilku ciekawostek na temat tego szlachetnego trunku. Zaczynajmy.

Historia Piwa w skrócie


O piwie pisaliśmy już podczas opowieści o naszej wizycie w browarach Guinness’a w irlandzkim Dublinie.

Pssssst…dźwięk znany każdemu piwoszowi z zamiłowania, towarzyszący nam już od wielu, wielu lat. Jednak czy zastanawialiście się kiedyś, jak to się stało, że piwo zagościło w naszych domach? Skąd w ogóle pomysł na sporządzenie takiego trunku? Jak to się stało, że jest on taki złocisty i czy zawsze był tak klarowną cieczą? No i w końcu najważniejsze, kto był na tyle genialny, że udało mu się uwarzyć po raz pierwszy piwo i czy czasami nie było to tylko kwestią przypadku?

Lwowskie-Muzeum-Piwa-Ukraina-Lwów-piwo-zwiedzanie-co-zobaczyć-atrakcje-mapa-historia-piwa
Piwo szturmem zdobyło świat i nie opuściło go do dziś.

By odpowiedzieć na kilka pytań i poznać początki piwnej historii musimy cofnąć się  w czasie i to nie o byle jakieś kilkaset lat, tylko musimy cofnąć się,  bagatela, do około 10 000 roku przed naszą erą, na tereny zasiedlane obecnie przez naród turecki, bo to właśnie w jednej ze świątyń – Göbekli Tepe, której szczątki przetrwały do naszych czasów, odkryto 160 litrowe zbiorniki, które według nowoczesnych badań służyły jako warzelnice prehistorycznego piwa.

Piwo ma już 6 000 lat!


Co prawda stuprocentowej pewności nie ma, dlatego też za moment kiedy pojawiło się piwo na stołach naszych przodków, przyjmuje się okres  4000 p.n.e. gdyż z tego okresu zachowały się pisemne dowody na  istnienie piwa. Sumeryjczycy byli na tyle skrupulatną cywilizacją, że spisywali wszystko na glinianych tabliczkach i to właśnie taką formę zapisu odkryli i odczytali archeologowie. Mówiła ona o tym, że pewien Sumeryjczyk odkrył napój, który powstał po sfermentowaniu chleba zalanego wodą.

Co ciekawe wiele z rysunków z tamtego okresu pokazuje Sumeryjczyków delektujących się piwem z orkiszu przez słomkę. Miało to chronić przed zaciągnięciem do ust pływających mętów i resztek chleba. Więc od dzisiaj jak ktoś zwróci Wam uwagę, że posiłkujecie się wąską rureczką do spijania piwa, możecie śmiało powiedzieć, że kultywujecie tradycje sumeryjskie i gwarantuję, że nikt już nie będzie z Was śmieszkował 🙂

Lwowskie-Muzeum-Piwa-Ukraina-Lwów-piwo-zwiedzanie-co-zobaczyć-atrakcje-blog-podróżniczy-picie-piwa-przez-słomkę-Sumeryjczycy
To Sumeryjczycy wymyślili picie piwa przez słomkę.

Schedę po upadłych Sumeryjczykach przejęli Babilończycy. Zasmakowali się w piwie jak wszyscy pozostali, jednak nie pasowało im robienie piwa z chleba i wody, bo to mętne jakieś takie, odbijało się po tym napoju nie najlepiej. Uznali że ogólnie wygląda to niezbyt apetycznie. Zaczęli więc eksperymentować i w końcu po wielu próbach opracowali procedurę wykorzystania po raz pierwszy w historii chmielu, który znacząco podniósł walory smakowe trunku.

Piwo w Babilonie 


By było jeszcze ciekawiej, to właśnie Babilończycy jako pierwsi poznali się na właściwościach poza smakowych piwa, stwierdzili bowiem, że piwo posiada doskonałe właściwości leczniczo – kojące i zapisywali je chorym jako uniwersalne lekarstwo.

Na tyle zresztą w owych czasach był to ważny napój, że znalazł on swoje  miejsce w Kodeksie Hammurabiego w którym zapisano między innymi zasady sprzedaży na „zeszyt”, czyli – jeśli oberżystka 1 antałek piwa na kredyt dała, w czasie żniw 50 sila zboża odbierze.

Kolejną cywilizacją, która w piwie widziała nie tylko napój orzeźwiający strudzonych uczestników grilla, byli Egipcjanie, którzy piwo traktowali jako produkt spożywczy drugi po chlebie.  Jak by tego było mało, to piwo było najważniejszym produktem, który wędrował wraz ze zmarłym do grobowca.

Lwowskie-Muzeum-Piwa-Ukraina-Lwów-piwo-zwiedzanie-co-zobaczyć-atrakcje-blog-podróżniczy-piwo-w-egipcie
Dla Egipcjan piwo było czymś tak codziennym i naturalnym jak chleb czy woda.

Przecież zmarły wędrując w zaświaty nie będzie pił byle jakiej  wody z Nilu jak te zwierzęta i by nie narażać się przodkom, lepiej było podrzucić udającemu się w wieczną podróż antałek piwa, by ten nie skarżył się bogom na chowających.

Piwo w dawnym Egipcie


Po Egipcjanach co prawda było troszeczkę gorzej, bo zarówno Rzymianie jak i Grecy bardziej od piwa pokochali wino, ale już w średniowieczu piwowarstwo za sprawą klasztorów i dworów powróciło na salony. Nawet dzieci po zakończeniu diety mlecznej serwowanej przez karmiącą matkę, pojone były rozcieńczonym piwem, które, dzięki właściwościom antyseptycznym, miało je chronić przed zarazkami czyhającymi w niezbyt czystej wodzie.

Lata płynęły nieubłaganie, władcy zasiadali na tronach, by po jakimś czasie zostać zastąpionym kolejnymi, a piwo trwało. Powstawały nowe państwa na zgliszczach starych cywilizacji, a piwo dalej przelewane było w pucharach podczas biesiad zwycięstwa i tych opłakujących pokonanych. Można wręcz wyciągnąć wniosek, że zmienia się wszystko oprócz piwa i chleba.

Historia Browaru we Lwowie


Równie ciekawa jak historia piwa, jest historia warzelnictwa piwa we Lwowie, którą pierwszy znany dokument datuje na rok 1425. Kolejnym dokumentem jaki znamy jest dekret Zygmunta I Starego z 1533 roku, w którym to monarcha spisał zasady otwierania browarów tylko za  pisemnym pozwoleniem.

Właśnie takie pozwolenie uzyskało w owych czasach kilku browarników i zaczęli oni warzyć piwo zgodnie obowiązującym prawem, jednak na ich nieszczęście  roku 1584 do miasta sprowadzeni zostali jezuici, którzy wybudowawszy ogromny kościół zaczęli narzekać na browary znajdujące się po drugiej stronie rzeki Pełtawy, że te psują ludzi i sprowadzają ich swoim produktem na stronę ciemności.

Początki browaru lwowskiego


W roku 1715 książę Potocki w końcu wysłuchał braciszków i nakazał wstrzymanie prac w okolicznych warzelniach, jednocześnie oddając w ich ręce działkę w Kleparowie na Krakowskim Przedmieściu, na której rezolutni braciszkowie otworzyli…Uwaga!…browar. Nie mając już żadnej konkurencji rozpoczęli produkcję na masową skalę wręcz zalewając lwowskie uliczki swoim piwem, jak i rynki odległe o wiele setek kilometrów.

Lwowskie-Muzeum-Piwa-Ukraina-Lwów-piwo-zwiedzanie-co-zobaczyć-atrakcje-blog-podróżniczy
Lwowskie Muzeum Piwa.

Po I rozbiorze Polski browar lwowski został przejęty przez Austriaków , którzy browar sprywatyzowali i z czasem przekształcili w spółkę akcyjną. Już w tamtym okresie było to potężne przedsiębiorstwo odpowiedzialne za 15% całej produkcji piwa w Monarchii Austro-Węgierskiej.

Co ciekawe produkcję zdołano także podtrzymać po odzyskaniu niepodległości, kiedy to wytwarzano między innymi takie piwa jak – Marcowe, Podwójne Słodowe, Imperial i wiele innych. Zresztą to właśnie w okresie międzywojennym powstało wiele haseł reklamowych, które do dzisiaj jeszcze można odnaleźć na plakatach z tamtego okresu, jak chociażby – Kto chce żyć bez troski, pije piwo Lwowskie; 100 lat żyje, kto Lwowskie piwo pije.

Browary Lwowskie i II Wojna Światowa


Niestety po beztroskim dwudziestoleciu międzywojennym przyszła zawierucha drugo wojenna, która co prawda nie wstrzymała produkcji, bo przecież Niemcy też piwo uwielbiają, ale oderwała siłą Lwów od macierzy i nastały mroczne czasy powojennej Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W roku 1964 browar znacjonalizowano i połączono z Lwowskim Przedsiębiorstwem Państwowego Przemysłu Spożywczego „Kołos”.

Stan ten trwał do roku 1993 kiedy to po raz kolejny browar przeszedł w ręce prywatne, a w roku 1999 zostało ostatecznie przez znany wszystkim koncern Carlsberg, który wpompował przeszło 35 milionów dolarów na modernizację i szkolenia personelu.

Kolejną ważną datą jest rok 2005 kiedy to w 290 rocznicę powstania Browarów Lwowskich utworzono Muzeum, do którego mam Was przyjemność zabrać już teraz.

Muzeum Piwa – Lwiwiarnia we Lwowie


Jak wspomniałem wcześniej w roku 2005 z okazji 290 rocznicy powstania Browarów Lwowskich zarządcy zdecydowali się  otworzyć Muzeum Piwa. Znajdziemy je bez problemu, gdyż jest oddalone od rynku tylko 30 minut niespiesznym spacerkiem. Zresztą jak już dojdziecie na miejsce to nie sposób nie zauważyć wejścia, które jest ozdobione deskami pozyskanymi z beczek.

Tak więc po pierwszych zachwytach, nad ciekawym wykonaniem ościeżnicy wchodzimy do środka, gdzie wita nas przyjemny chłód muzealnych piwnic i jeszcze ciekawsze eksponaty.

Co w muzeum piwa we Lwowie?


Cóż tam możemy znaleźć? – ano, wiele ciekawych eksponatów i projekcji multimedialnych ukazujących w bardzo przyjemny sposób historię tego najstarszego, nieprzerwanie działającego lwowskiego przybytku. Szczególnie Polakom łezka się w oku zakręci, bo przez praktycznie całe obejście wystaw (chodzimy sami – nikt się nie martwi o to, że coś zepsujemy) towarzyszy nam duch dawnych czasów.

Spogląda on na nas z plakatów z epoki, na których hasła reklamowe namawiają nas na skosztowanie orzeźwiającego zdrowego piwka, które zapewnić ma nam 100 lat beztroskiego żywota.

Oprócz plakatów i wielu eksponatów, nasze uszy drażnione są muzyką i to nie byle jakim despactio, tylko z muzealnych głośników słychać szelest czarnej płyty gramofonowej i skrzekliwy głos Szczepcia i Tońka zapewniającego nas, że najpiękniej jest „tylko we Lwowie”.

Lwowskie-Muzeum-Piwa-Ukraina-Lwów-piwo-zwiedzanie-co-zobaczyć-atrakcje-blog-podróżniczy-marki-piwa-wystawa
Wiele marek i rodzajów piwa przepłynęło przez browary we Lwowie od ich powstania.

Zwiedziliśmy pierwsze piętro, które wywarło na nas bardzo pozytywne wrażenia,  więc czas przejść poziom wyżej, gdzie czeka nas kolejna wystawa tym razem o metodach  uzyskiwania piwa no i degustacja, ale o tym za momencik. Nim zasiądziemy przy stoliku, do którego podane zostaną kufle pełne złotego napoju, patrzymy w górę. Zachwycamy się po raz kolejny tymi samymi deskami, które witały nas na wejściu.

Tym razem projektant muzeum postanowił skorzystać z tego samego materiału i umieścił dechy na suficie, tworząc kompozycję nie z tej ziemi. Naprawdę, nawet tylko dla tego widoku warto przyjechać do Lviviarni. Dla mnie rewelacja i już sam zabrałem się nawet za szukanie beczek, by poprzykręcać je do sufitu w domu, ale Ewa ostatecznie wybiła mi z głowy ten pomysł. No cóż, może kiedyś.

Co do piwka, które czekało lekko spienione na degustację, to zaserwowano nam te najsłynniejsze i najdłużej wyrabiane, czyli Lvivskie 1715. Oprócz niego nasze kubki smakowe połechtały Lvivskie – Biały Lew, Ciemne Lwowskie i ALE w amerykańskim stylu. Nawet mimo szczerych chęci, by znaleźć jakieś niedoskonałości, to w takim otoczeniu musiały po prostu smakować i nie było po prostu do czego się przypiąć.

Informacje praktyczne – muzeum piwa LVIVIARNIA


Adres muzeum

вул. Клепарівська 18 (ul. Kleparivska 18), Lwów – dojście z rynku lwowskiego około 30 minut spacerem. Można oczywiście skorzystać z innych środków transportu, ale według mnie nie ma takiej potrzeby. Przy okazji po drodze zauważymy kilka ciekawych budynków, jak chociażby szpital lwowski, który działa w dawnym kościele.

Współrzędne GPS

49.847739, 24.015503

Godziny otwarcia

codziennie od godziny 10:00 do 19:00

Cena biletów

  • bilet normalny- 60 hrywien (ok. 8,00 zł),
  • bilet ulgowy – 48 hrywien (ok. 6,00 zł)  – dotyczy studentów i dzieci w wieku 7-18,
  • dzieci do lat 6 bezpłatnie,
  • zestaw testowy czterech piw – 40 hrywien (ok. 5,00zł)

Czas zwiedzania

około 1,5 godziny, no chyba że tak Wam się spodoba na miejscu, że postanowicie posiedzieć dłużej przy piwku. Nikt Was nie wygoni – gwarantuję – przecież demokracja.

Oficjalna strona muzeum


Ciekawostki z browaru we Lwowie


  • Za najlepsze lokalne piwo lwowskie uważa się „Białą Noc”.
  • Produkcja roczna piwa we Lwowskim Browarze – 2,97 mln hektolitrów rocznie (297 000 000 litrów).
  • Jedyny rdzenny rodzaj piwa typowo Polski, to grodziskie – lekkie pszeniczne ważone z użyciem wędzonego słodu.
  • Patronem piwowarów jest św. Arnulf z Metzu, który wsławił się cudownym rozmnożeniem piwa.
  • Piwo w średniowieczu było napojem podstawowym pitym do śniadania, obiadu i kolacji.
  • Wypicie litra piwa skutecznie obniża chroniczny ból głowy.
  • W Mezopotamii piwo pełniło przez pewien okres czasu funkcję waluty – zwyczaj też  można zauważyć i dzisiaj na terenach dzisiejszej Polski tzw. Skocz po dwa piwka i się dogadamy 😉
  • Najmocniejszym piwem na świecie jest Mistery of Beer – 70%
  • Pierwsza dyskwalifikacja na olimpiadzie z powodu dopingu wspomagającego, była podyktowana wypiciem 2 piwek przed zawodami.
  • Pierwsze piwo butelkowe sprzedano w 1850 roku.
  • Piwo jest skarbnicą Witami i minerałów potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu.
  • Chrystianizowani mieszkańcy Rusi obchodzili święto Mikołaja, który patronował dobremu chowu bydłu. Podczas biesiad bycie trzeźwym uznawano za nieprzyzwoitość.

Legenda z piwem związana


Dziś będzie krótko. Jednak krótko nie oznacza słabo, dlatego przyszykujcie się na opowieść o św. Mikołaju – tak, tym panem z długą białą brodą, który roznosi prezenty w grudniowe wieczory – który napotkał na swojej drodze okrutnego karczmarza.

Miłego czytania.

Plymouth Gin

Dawno temu, w pewnej karczmie położonej gdzieś daleko na skraju mrocznej puszczy urzędował postawny karczmarz. Dbał on o swoją posiadłość z wielką czułością. Karczmarz ów nie był złym człowiekiem, jednak miał jedną wielką wadę – był człowiekiem porywczym.  Gdy tylko ktoś zalał mu za skórę, a o to było zdecydowanie zbyt łatwo. Wściekał się niezmiernie i zabierał się do rękoczynów. Nie wiedzieli o tym trzej młodzieńcy, którzy pewnej deszczowej nocy wpadli do izby i od progu zakrzyknęli do stojącego za kontuarem oberżysty

– Dawaj na stół piwa i mięsiwa. Karczmarzu! Czas się zabawić! – po czym odsunęli ciężką dębową ławę i przysiedli się do wielkiego, niezbyt czystego stołu. Po chwili pojawiły się na nim michy z gorącą strawą i wielkie, cynowe kufle z cieczą, która najprawdopodobniej miała przypominać piwo.

Młodzi bawili się do samego rana, co rusz wołając karczmarza o dolewki. Gdy zaczęło świtać rozweselone towarzystwo wstało  i zataczając się ruszyło do wyjścia.

– Hola, hola Panowie, a gdzież Wam tak spieszno? Rachunek trzeba wszak uiścić. – drogę zastąpił im podenerwowany szynkarz i zacisnął złowrogo pięści. Młodzieńcy spojrzeli na siebie i wybuchnęli gromkim śmiechem – odsuń się dziadu, nie zapłacimy bo nie mamy czym zapłacić – odrzekli.

Tego było za wiele. Karczmarzowi krew zagotowała się w żyłach i po kilku potężnych ciosach u jego stóp legły trzy zmasakrowane ciała. Opowieść w tym miejscu mogła by się już zakończyć, jednak rezolutny właściciel gospody nadal nie mógł pogodzić się za stratą tylu pieniędzy. Wszak apetyty chłopakom dopisywały, że  zjedli prawie połowę zgromadzonych przez niego zapasów. Co to, to nie. Tak łatwo nie wywiną się od pokrycia moich strat – pomyślał i do głowy przyszła mu iście diabelska idea.

– Karczmarzu – powiedział sam do siebie – przecież możesz wykorzystać ich mięso i sprzedać je z całkiem dobrym zyskiem. Przerażający pomysł spodobał mu się tak bardzo, że zatargał zwłoki do kuchni i przystąpił czym prędzej do jego realizacji.

Niedługo po tych wydarzeniach w progi karczmy zawitał dostojny, starszy gość wsparty o sękaty kostur. Zasiadł na drewnianym zydelku i poprosił krzątającego się po sali karczmarza o kufel orzeźwiającego piwa i coś na ząb. Ten wytarł potężne dłonie w zabrudzony fartuch i zmierzył złowrogo gościa. Wyczuwszy jednak pękatą sakiewkę uśmiechnął się i skłonił w pas, po czym udał się na zaplecze, skąd po chwili wyniósł michę parującego mięsa ułożonego na kwaszonej kapuście. Mikołaj schylił się nad miską pełną strawy i zmarszczył brwi

– Karczmarzu! – zawołał z nieskrywaną złością – Co żeś mi tu za truchło podał?! .

Karczmarz zbladł. Nie sądził że ktokolwiek wyczuje, że mięso które podaje ostatnimi dniami swoim gościom, jest ludzkie. Wyrzuty sumienia zagłuszanie pobrzękującymi srebrnikami, które otrzymywał jako zapłatę za strawę, wypłynęły na wierzch ze zdwojoną siłą  i w jego oczach pojawiły się łzy.

Mikołaj wysłuchał opowieści skruszonego mordercy. Pokiwał z dezaprobatą głową i kazał się zaprowadzić na zaplecze, gdzie gospodarz ćwiartował poturbowane ciała. Widok jaki zastał zmroził by krew niejednemu, jednak biskup nakazał wyjść oprawcy i został sam na sam z poćwiartowanymi trupami.

Po chwili drzwi od zaplecza otworzyły się szeroko i oczom zszokowanego karczmarza ukazali się żywi młodzieńcy. Ze spuszczonymi głowami poprosili o wybaczenie i obiecali, że odpracują z nawiązką straty jakie spowodowali swoją libacją na koszt oberżysty.

– Przecież oni nie żyli – karczmarz  powtarzał to zdanie kilkukrotnie ciągle nie mogąc uwierzyć, że ci sami chłopcy których ciała zmasakrował, teraz obiecują mu poprawę.

– Tak, to prawda nie żyli, zabiłeś ich gospodarzu. – rzekł biskup, który wyszedł dopiero teraz wyszedł ze spiżarni. – Jednak głodny jestem, a trupów jeść nie zamierzam, dlatego dałem Ci szansę na poprawę i ich ożywiłem. Teraz przygotuj mi danie, które zjem z apetytem.

– Natomiast Wy gagatki – skierował kostur w stronę ożywieńców

– Pamiętajcie o uczciwej zapłacie za usługi, bo po raz kolejny nie będę pochylał się nad Waszymi truchłami. – Po czym odwrócił się od zadziwionej czwórki i podreptał powolnym krokiem, ku stolikowi przy zabrudzonym oknie.

KONIEC