Ruiny zamku w Wenecji stoją w województwie kujawsko-pomorskim.

Zamek w Wenecji to jedno z miejsc na Pałukach, które być może odwiedzisz przy okazji zwiedzania pobliskiego Biskupina. I nie ma się czemu dziwić, w końcu odległość jaka dzieli obydwie atrakcje to raptem kilka kilometrów.

A nawet jeżeli nie miałeś w planach spotkać Diabła Weneckiego i chciałeś ruiny ominąć szerokim łukiem, to jeszcze przemyśl swoją decyzją.

Zamek, mimo że nie jest w najlepszej kondycji, jest całkiem ciekawy, a machiny oblężnicze naturalnej wielkości robią niesamowite wrażenie. Zresztą i okolica jest całkiem przyjemna, bo zamczysko usytuowane jest na przesmyku pomiędzy dwoma jeziorami tworząc iście malowniczy krajobraz.

Trochę historii zamku w Wenecji


Zamek w Wenecji powstał w połowie XIV wieku na polecenie Pana tych ziem – Mikołaja Nałęcza z Chomiąży. Forteca wybudowana pomiędzy dwoma jeziorami, stanowiła doskonałą zaporę graniczną, strzegącą szlak pomiędzy Gnieznem a Żninem.

Zamek wybudowano z cegły na planie czworoboku. Jego solidne mury i położenie miało gwarantować bezpieczeństwo mieszkańcom warowni. Niestety konstrukcja już w 1395 doznała poważnych uszkodzeń w czasie sąsiedzkiego konfliktu pomiędzy rodem Nałęczów i Grzymalitów. 

Od tego czasu zamek przechodził z rąk do rąk, aż w końcu warownią zainteresował się arcybiskup Gnieźnieński, który rozbudował i wzmocnił budowlę, tworząc z niej główną siedzibę arcybiskupów na Pałukach.

Umocniona twierdza przez pewien czas pełniła także rolę więzienia dla wrogów kościoła.  To tu wtrącano heretyków, którzy pod wpływem wielce charyzmatycznego kata i jego siły perswazji zmieniali diametralnie swój światopogląd.

Schyłek świetności zamku przypada na koniec XV wieku, kiedy to został opuszczony i częściowo rozebrany.

Niszczał tak przez kolejne wieki, znikając cegła po cegle. Apogeum zniszczeń przypada na XIX wiek, kiedy postanowiono przyspieszyć pozyskiwanie materiałów budowlanych i zamek wysadzono w powietrze. Tak bestialsko pozyskany surowiec został wykorzystany do utwardzenia drogi prowadzącej do Żnina.

Zwiedzanie zamku w Wenecji


Dzisiaj to co możemy zwiedzać, to tak zwana „trwała ruina”. Więc nie spodziewaj się komnat na skalę Malborka czy Wawelu. Ba! Nie spodziewaj się nawet, że ruiny będą, tak spektakularne jak te w Podzamczu czy Radzyniu Chełmińskim. Niestety zniszczenia jakie dokonano w XIX wieku były całkiem spore. Nie oznacza to jednak, tak jak już wspominałem, że nie jest tu ciekawie. Wręcz przeciwnie!

Od kiedy ruiny zostały przejęte przez Muzeum Ziemi Pałuckiej, teren został uporządkowany, a dojścia na mury zabezpieczone. Jak by tego było mało, na przylegającym terenie udostępniono zwiedzającym machiny oblężnicze, które odwzorowano w pełnej skali. Nie powiem, drewniana wieża stojąca niedaleko jeziora biskupińskiego robi niesamowite wrażenie.

Dzięki zgromadzonym machinom mamy okazję wyobrazić sobie, jak faktycznie mogło wyglądać kiedyś atakowanie zamków. I jak wiele pracy należało poświęcić by w końcu zdobyć warownię. Już samo zbudowanie niezbędnego sprzętu i potem przetransportowanie go w pobliże murów, będąc pod ciągłym ostrzałem, musiało być piekielnie trudnym wyzwaniem.

UWAGA! Bilet uprawniający do zwiedzania pobliskiego Muzeum Kolejki Wąskotorowej w Wenecji uprawnia do wejścia na zamek w Wenecji!

Cennik biletów znajdziesz na oficjalnej stronie muzeum.


Porwali mi żonę! – czyli nasza ślubna przygoda z zamkiem w tle


Zamek w Wenecji to dla nas miejsce szczególne, które na stałe zagościło w Naszoszlakowej historii. Dlaczego? Już opowiadam! Wszystko za sprawą okrutnego porwania, którego byliśmy świadkami, ale zacznijmy od początku!

Dawno, dawno temu. W pierwszym dniu po moim ślubie z Ewą, postanowiliśmy zrobić kilka pamiątkowych zdjęć w plenerze. Stwierdziliśmy wtedy, że niepilnowane przez nikogo ruiny zamku w Wenecji nadają się do sesji wręcz idealnie.

Piotr, który od zawsze towarzyszył nam z aparatem, pokiwał z aprobatą głową i już po chwili staliśmy pod murami zamczyska. Jednak nie dane było nam przygotować się do zdjęć, gdyż stała się rzecz zadziwiająca i przerażająca jednocześnie. Rozległy się strzały z pistoletów, a okolicę przeszył dziki wrzask zamaskowanych bandytów.

Kowboje z pobliskiego miasteczka westernowego Silverado City, napadając na przejeżdżającą właśnie kolejkę wąskotorową zwietrzyli łatwiejsze ofiary!

Walka nie trwała długo i po kilku ostrzegawczych wystrzałach porwali moją świeżo poślubioną żonę i ani myśleli jej oddawać.  Nie pozostało nic innego, jak rozpocząć negocjacje. Te trwały długo, ale w końcu udało się ustalić wysokość okupu – kilka butelek wody ognistej!

Po zapłaceniu haraczu żona została wyzwolona, a my powróciliśmy do sesji zdjęciowej. I tak skończyła się nasza przygoda, którą wspominamy zawsze przy okazji oglądania zdjęć z zamku w Wenecji.

Legenda Diabła Weneckiego


Wspomniany już wcześniej Mikołaj Nałęcz z Chomiąży, piastował urząd sędziego Kaliskiego. Bogate było to panisko, o majątku niewyobrażalnym dla zwykłego chłopa. Jednak nie to wyróżniało szlachcica. Jego okrucieństwo w stosunku do poddanych, było równie ogromne jak jego skarbiec. Tym, co mu się sprzeciwiali, gotował los straszny, a podziemia zamku co chwile przeszywał krzyk torturowanych ludzi.
Jednym z ulubionych zajęć Mikołaja było nabijanie oskarżonych na pal, co miało pokazać innym, kto tu faktycznie sprawuje rządy!



Okoliczni mieszkańcy twierdzili, że Mikołaj zbratał się z czartami i pewnie mieli rację. Co noc na zamku było wszak słychać diabelskie imprezy, a nad ranem rogaci goście odlatywali z warowni pod postaciami kruków. Nie dziwi więc przydomek, jaki nadali swojemu panu – Diabeł Wenecki!
Długo by trwało bezprawie w Wenecji, gdyby nie to, że pewnego razu zamek odwiedził sam król Władysław Jagiełło. Doszły go słuchy o trudnej sytuacji swoich poddanych i chciał sprawdzić to, co ludzie po karczmach gadają. Król zapytał Nałęcza, czy to wszystko prawda, na co ten butnie mu odrzekł.
– Prawdą jest to, co ja uznam za prawdę!
Tego było już za wiele. Król kazał schwytać sędziego i osadził go w lochu zamku. Niedługo po tym w twierdzy wybuchł pożar i pogrzebał Diabła Weneckiego razem z jego ukrytymi skarbami. 
Ten jednak pozostał na zamku pod postacią zjawy nawiedzającej okolice. Ba! Co jakiś czas nawet słychać, że bezbożne imprezy nie ustały i czarty dalej przylatują do warowni, urządzając dzikie harce.
Tak więc pilnuj się przybyszu! Tak co by na którąś z nich nie trafił przypadkiem!


Zamek w Wenecji ciekawostki


  • 1390 – to rok, kiedy po raz pierwszy pojawiła się nazwa Wenecja (Wenecyia).
  • 1435– to rok ostatniej modernizacji zamku. Oprócz prac budowlanych warownię wyposażono w działa miotające kamienne kule o średnicy od 3,4 cm do 25 cm.


  • Skąd nazwa Wenecja – Podobno jeden z tutejszych właścicieli ziemskich pojął za żonę pannę, która marzyła o Wenecji. Pan nie zamierzał jednak opuszczać swego kraju, więc zabrał żonę do jednej ze swych posiadłości, położonej pomiędzy dwoma jeziorami oznajmił jej:
    Oto twoja Wenecja! – I właśnie w ten sposób polska wioska przybrała nazwę znanego włoskiego miasta.
  • Mikołaj Chwałowic z Wenecji — Tak brzmiało pełne nazwisko osławionego Diabła Weneckiego, zwanego też Krwawcem. Swój przydomek zawdzięcza bezceremonialnemu obchodzeniu się ze swoimi przeciwnikami.
  • Paryż, Rzym, Wenecja – To nazwy trzech wsi na Pałukach, które pozwalają zwiedzić „kawał Europy” w kilka godzin 😊
  • Kafel z zamku — Jedną z najmniejszych atrakcji Pałuk jest kafelek wmurowany w ściany kościoła pod wezwaniem św. Floriana w Żninie. Pochodzi on najprawdopodobniej z zamku w Wenecji.
  • Rejs Diabłem Weneckim – W okresach letnich można popływać po okolicznych jeziorach stateczkiem, który nazwano „Diabeł Wenecki”

Link do komentarzy na Facebooku

Zamki polskie galeria fotografii