Podczas wyprawy do zamku w Szydłowie usłyszeliśmy legendę, którą dziś Wam opowiem. Będzie to historia zbója z Szydłowa, który swego czasu uciskał kupców i wędrowców w okolicznych lasach.

Legenda ta wyjaśni kilka zagadek, jak na przykład początki osady a potem miasta Szydłów oraz jego nazwę.

Legenda o zbóju Szydło z Szydłowa


– Ten też nie żyje! – krzyk odzianego w skórzaną zbroję żołnierza odbił się echem od potężnych drzew rzucających cień na trakt krakowski.

Dowódca oddziału nie odpowiedział, jedynie zagryzł wargi z bezsilności i krótką, wojskową komendą nakazał pogrzebać zabitych. Ten do niedawna spokojny szlak handlowy dzisiaj spływał krwią niewinnych kupców wsiąkającą w żwirowe podłoże. Wszystko za sprawą okrutnej bandy zbójeckiej pod przewodnictwem herszta Szydło.

Nie wiadomo skąd przybył i nie wiadomo było nawet jak wygląda, jedyne co było wiadome to to, że był okrutny ponad miarę i jak już napadał na karawany kupieckie, a napadał często, to pozostawiał jedynie stosy pozbawionych kończyn trupów. Terror trwał w najlepsze.

Pewnego razu ukryty w krzakach, barczysty mężczyzna o twarzy pooranej bliznami, skupionym wzrokiem obserwował bogatą karawanę jaka nie jechała tym traktem już od wielu dni.

– Głupcy. – Pomyślał zbój. – Sami pchają się w moje łapy, a do ochrony tylko dwóch wynędzniałych żołdaków.

– To będzie łatwy zarobek. – Mruknął, po czym podniósł potężny topór osadzony na dębowym drzewcu i dał sygnał do ataku.

Ryk jaki wydali z siebie zbóje, wyskakujący zza drzew spłoszył konie ciągnące wyładowane towarami wozy. Te tocząc pianę z pysków zarżały przeraźliwie. Blady strach spłynął na uczestników karawany.  Nasłuchali się opowieści o potężnym zbóju to i wiedzieli co ich czeka.

Topór eksponat z muzeum w Szydłowie. Atrakcje turystyczne i co zobaczyć w Szydłowie.
Topór z zamku w Szydłowie. Ilustracja do legendy o zbóju Szydło.

W jednym z wozów, podróżujący biskup, zobaczywszy co się dzieje, padł na kolana i zaczął wznosić modły do niebios o ocalenie.

– Panie! – Rzekł. – Nie daj nam tu zginąć! Obiecuję, że  zamian za darowanie nam życia wybuduję na tutejszym wzniesieniu kościół ku twej czci.

Dwóch żołnierzy ochraniających konwój ruszyło ku nierównej walce, lecz cóż znaczyć mógł ich wysiłek, skoro naprzeciwko nim szarżowało co najmniej dwudziestu uzbrojonych po zęby osiłków, którzy za nic mieli honorową walkę. Pierwszy z wojaków nawet nie zdążył zamachnąć się mieczem, a już został przebity spisą, która w parze z nieprzyjemnym dla ucha dźwiękiem rozrywanego ciała i gruchotanych kości , zagłębiła się w jego miękkim ciele.

Drugiemu też nie poszło lepiej, bo stawiając bohaterski opór trzem rzezimieszkom, nie zauważył tego czwartego, który podstępnie zakradł się od tyłu i z całym impetem uderzył go w potylicę potężną siekierą, bardziej wyglądającą na ciesielską niż na topór bojowy, lecz mimo pierwotnego przeznaczenia równie skuteczną w rozpłataniu głów jak ta przeznaczona do walki.

Zaskakująca porażka


Wydawać by  się mogło, że to już koniec, że już nic nie jest w stanie uratować pozostałych przed krwawą jatką, jednak stała się rzecz, której Szydło nie przewidział. Jego zuchwalstwo potęgowane poczuciem bezkarności, zagłuszyło jego instynkt. Dopiero tętent ciężkich kopyt  wprawiający w drgania drogę w którą nie zdążyła jeszcze wsiąknąć krew zabitych, wyrwał go z uczucia tryumfu.

– To pułapka! – Krzyknął ile sił w płucach Szydło i natychmiast przybrał pozę bojową.

Ciężkozbrojni rycerze natarli z dwóch stron jednocześnie,  biorąc w kleszcze zaskoczonych bandytów. Tak jak zamknięte w potrzasku zwierzę walczy o życie do samego końca, z taką dzikością w oczach walczyli o swoje życie zbóje. Szydło wywijał swoim toporem niosąc spustoszenie we wrogich szeregach, raz po raz wyrzucając z siodeł wojaków. Walczyli zawzięcie, niosąc śmierć, jednak przewaga zaskoczenia i liczebności tym razem nie była po ich stronie. Jeden za drugim zbóje padali martwi, aż w końcu na polu walki pozostał sam herszt.

Rany jakie odniósł osłabiły go, lecz dalej miał tyle krzepy, że dwóch nieostrożnych wojaków, którzy znaleźli się w zasięgu jego topora padło jak rażonych gromem. W końcu jednak przewaga liczebna wzięła górę nad niepokonanym zbójem. Skąpany we krwi, ranny Szydło przykląkł na jedno kolano i rozejrzał się po polu bitwy skąd wpatrywały się w niego martwe oczy jego towarzyszy. Ciężko dysząc czekał na cios, który pozwoli mu do nich dołączyć. Wtedy to, stanął przed nim ocalony biskup który spojrzał na zbója i powiedział

– Pokaż gdzie przechowujesz zrabowane kosztowności, to być może ocalisz swoje nędzne życie!

Szydło nie dał się długo namawiać i poprowadził biskupa wraz z żołnierzami do swojej jaskini. Tam, pośród bogactw jakimi nie powstydził by się żaden z panujących, padł na kolana przed biskupem i poprosił go o łaskę.

Mury obronne zamku w Szydłowie. Legenda Szydło to zbój. Atrakcje turystyczne i co zobaczyć.
Mury obronne z Szydłowa są ilustracją do legendy o zbóju Szydło – Założycielu osady i wsi Szydłów.

Nie wiadomo co wpłynęło na decyzję o pozostawieniu go przy życiu, skrucha jaką okazał i chęć zadośćuczynienia wyrządzonych krzywd, czy może zgromadzone kosztowności zaślepiły biskupa, ale ten spojrzał na  klęczącego zbója i powiedział.

Przemiana zbója Szydło


– Darujemy Ci życie, jednak musisz obiecać, że nigdy więcej nie podniesiesz ręki na drugiego człowieka, ani nie połakomisz się na jego własność. Idź więc i zbuduj nad pieczarami osadę w której uczciwie przepracujesz resztę swojego żywota.

– Lecz pamiętaj! – Kapłan zmarszczył brwi i grożąc mu palcem kontynuował. – Jak tylko zerwiesz obietnicę Twój koniec będzie okrutny.

Zbój posłuchał.

Założył nad jaskiniami malutką osadę, która z biegiem lat przeobraziła się w potężne miasto, które na cześć założyciela nazwano Szydłowem.

Zaś co do biskupa i jego obietnicy pobudowania kościoła za ocalenie życia, kościół pobudował faktycznie. Powstał on nad jaskiniami Szydły i miał przypominać zbójowi o jego obietnicy uczciwego życia.