Dziś zabieram was do Muzeum Czarnobylskiego, które opowiada smutną historię awarii elektrownie jądrowej na Ukrainie oraz związanych z nią ludzkich tragedii.
Są takie miejsca na świecie, które chce się odwiedzić, bo kojarzy się fakty dotyczące tragicznych zdarzeń które opisują i chciało by się dowiedzieć czegoś więcej na ich temat. Natomiast jak już się zacznie zwiedzać to chodzi się w ciszy, tak by przypadkiem nie zakłócić spokoju przyglądającym się z gablot zaklętym duszom.
Tak jest w przypadku Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, które wywarło na nas tak mocne wrażenie, że do dzisiaj nie wiemy jak je opisać. I tak jest w przypadku muzeum czarnobylskiego, które opowiada o jednej z najtragiczniejszych katastrof przemysłowym w naszym regionie. O zdarzeniu, które miało bezpośredni wpływ na każdego z nas.
Awaria w elektrowni jądrowej Czarnobyl na Ukrainie
Do dzisiaj pamiętam obrzydliwy smak płynu Lugola, mimo że gdy mi go podawano miałem raptem 7 lat. Też pamiętacie jak smakował ten roztwór jodyny, który pojawił się nagle i bez zbędnego zadawania pytań należało go wypić? Wtedy nieświadom zagrożenia jakie niosła za sobą awaria jakiegoś tam reaktora, nie przejmowałem się zbytnio.
No ale skąd siedmiolatek miał wiedzieć co się dzieje? Informacje były dozowane z wielkim opóźnieniem, a to wszystko przez zasłonę milczenia jaką opuścił Związek Radziecki. Nic się nie wydarzyło, niczym się nie przejmować. Koniec, kropka.
Dopiero po latach okazało się jak dramatyczna w skutkach była awaria reaktora w Czarnobylu. Ile ludzi poniosło śmierć w wyniku chorób popromiennych, a ilu walczy z chorobami tarczycy do dzisiaj? Tego pewnie nie da rady się już wyliczyć. Jedyne co można było zrobić, to pilnować by nie doszło to takiej katastrofy w przyszłości.
Do roku 2011 sądzono, że dzięki technologii i procedurom bezpieczeństwa udało opanować się wszystkie zagrożenia. Jednak jak kruche są ludzkie plany pokazało trzęsienie ziemi i tsunami, które spowodowało gigantyczną awarię w elektrowni w Fukushimie. Co ciekawe znowu zapadła kurtyna milczenia i dzisiaj po 8 latach praktycznie nikt już nic na ten temat nie mówi, a podobno jest to gorsza w skutkach katastrofa niż ta w Czarnobylu.
No ale zacznijmy od początku.
Historia awarii reaktora w Czarnobylu
Był dzień 26 kwietnia 1986 roku. Niczego nie świadomi pracownicy elektrowni atomowej w Czarnobylu przystąpili do dawno planowanego eksperymentu. Zgodnie z założeniami moc reaktora czwartego miała być stopniowo obniżana, aż do całkowitego wyłączenia.
Nieprzewidziane braki w dostawie prądu z pobliskiej elektrowni spowodowało konieczność zatrzymania całego procesu. Reaktor miast być wyłączany pracował przez wiele godzin co wydłużyło cały eksperyment.
Od tego momentu właściwie zaczął się cały szereg zdarzeń, który ostatecznie zakończył się jedną z największych katastrof przemysłowych. W końcu nadszedł ten tragiczny moment gdy temperatura w reaktorze przekroczyła wartość krytyczną, powodując wzrost ciśnienia w reaktorze pary wodnej. Nastąpił pierwszy wybuch. Tutaj już nie było co ratować.
Kompletnie zniszczony rdzeń reaktora wszedł w kontakt z chłodziwem. Spowodowało to reakcję chemiczną, której produktem był wodór. W końcu stężenie wodoru do tlenu wynosiło 2 do 1, tworząc tzw. mieszaninę piorunującą. Wtedy to nastąpił kolejny wybuch, niszcząc cały budynek.
Jednak te dwa wybuchy nie były najgorsze w skutkach. Do zniszczonego reaktora wdarło się powietrze z zewnątrz, powodując wzrost zawartości tlenu. Dzięki tej dawce utleniacza zapłonęły grafitowe bloki izolujące reaktor.
Bohaterska walka z atomowym żywiołem
Pożar, mimo usilnych starań wielu strażaków, płonął przez 9 dni. Wyrzucane w atmosferę cząstki radioaktywnego pyłu początkowo opadały na pobliskie miejscowości i ich mieszkańców. Pierwsi strażacy przybyli na miejsce pisali:
Przyjechaliśmy za 10 czy 15 druga w nocy… Widzieliśmy porozrzucany wokoło grafit. „Czy to jest grafit?” – zapytał Misza. Kopnąłem leżący na drodze kawałek, ale jeden ze strażaków podniósł go. „Jest gorący” – powiedział. Kawałki grafitu były różnych rozmiarów. Jedne wielkie, inne tak małe, że dało się je podnieść…
J. Szczerbak: Chernobyl. T. 6, s. 54. Yunost, 1987. (zacytowano w Medvedev 1990, s. 44).
O promieniowaniu nie wiedzieliśmy prawie nic. Nawet ci, co pracowali tu wcześniej, nie mieli pojęcia. W pojazdach nie było wody, więc Misza napełnił zbiorniki i wycelowaliśmy strumień w górę. Potem ci chłopcy, którzy niedługo potem umarli, poszli na dach – Waszczyk Kolia, Wołodia Prawik i inni… Wspięli się po drabinie… i nie widziałem ich więcej.
Chmura radioaktywnego pyłu rozprzestrzeniła się po praktycznie całej Europie. Pierwsza Polska, potem Niemcy, Francja i dalej na zachód.
Muzeum czarnobylskie w Kijowie
W roku 1992 w przeddzień rocznicy katastrofy w Czarnobylu w specjalnie przygotowanym budynku straży pożarnej otwarto muzeum poświęcone tym tragicznym wydarzeniom. Początkowo ilość eksponatów nie była imponująca, bo było ich zaledwie 200.
Dopiero w roku 1993 muzeum postanowiło zorganizować ekspedycję, która wyruszyła do rejonów zamkniętych, zbierając pamiątki po tamtych wydarzeniach. To co zdołali zebrać i skatalogować wzbogaciło wystawę, dając możliwość poznania bardziej osobiście ofiar tamtych wydarzeń. No ale dość tego gadania i zacznijmy w końcu zwiedzać.
Zwiedzanie muzeum Czarnobyla w Kijowie
Trochę musieliśmy się nadreptać po wyjściu ze stacji metra Kontraktova Ploshcha, ale w końcu dotarliśmy pod niepozorny budynek. Ciężko było z daleka stwierdzić, czy faktycznie to jest to muzeum, które tak chcieliśmy zobaczyć, ale stojące przed nim „graty” jak to stwierdziła Marysia świadczyły że coś musi być na rzeczy. Faktycznie, bo po bliższym przyjrzeniu okazało się, że ta stara remiza to właśnie tutaj. Wchodzimy.
Musicie jedno wiedzieć o kijowskich atrakcjach i sprzedaży biletów. Tutaj wszędzie szanuje się pracę. Praktycznie w każdym muzeum w którym byliśmy jest kasjerka, a obok niej siedzi i spija kawkę kontrolerka biletów. Co ciekawe, podobnie jest też w komunikacji publicznej gdzie razem z kierowcą jeździ od razu bileterko-kontrolerka, no ale to temat na inną opowieść.
Tak więc kupiliśmy bilet u Pani kasjerki i zaraz przekazaliśmy go Pani bileterce, która wcześniej obserwowała czynność sprzedaży. W końcu po dopełnieniu formalności wyruszyliśmy na zwiedzanie ekspozycji.
Muzeum Czarnobylskie nie tylko budzi ciekawość ale przede wszystkim przygnębia
Powiem szczerze, że mam lekki dylemat od czego zacząć i jak opisać tą nieszablonową atrakcję Kijowa. Ogólnie muzeum jest małe. Raptem są to dwie dość obszerne sale w których zgromadzono ponad 7000 eksponatów. Wydawać by się mogło, że jest to o wiele za mało jak na tak wielkie wydarzenie, jakim bez wątpienia była katastrofa w Czarnobylu. Jednak te dwa pomieszczenia są na tyle rozbudowane, że trzeba poświęcić naprawdę sporo czasu by wszystkiemu się przyjrzeć dokładnie.
Całość przedstawiona jest w sposób tradycyjny. Czyli mamy gabloty i umieszczone w nich pamiątki po mieszkańcach okolic Czarnobyla i Prypeci, a także po bohaterach, którzy nieświadomi zagrożenia likwidowali skutki awarii.
Nie ma tutaj fajerwerków, nowoczesnej technologii i nie ma projekcji multimedialnych. Lecz nie jest to żadna wada tego muzeum. Wręcz przeciwnie. Dzięki temu udało się twórcom tego pomnika ofiar katastrofy elektrowni atomowej w Czarnobylu oddać w sposób prosty hołd osobom, które najbardziej dotknęła ta tragedia.
Ciarki przechodzą po plecach gdy patrzy się na rzeczy osobiste takie jak, ubrania, książki i zabawki opatrzone symbolem informującym o zagrożeniu promieniowaniem. Jednak jeszcze większe wrażenia robią zdjęcia uśmiechniętych strażaków i żołnierzy, którzy przez działania rządu ukrywającego skutki awarii podjęli się nieświadomie samobójczej, heroicznej walce z pożarem bloku energetycznego numer 4.
Najtrudniej jednak było wytłumaczyć Marysi, mimo że była już w niejednym muzeum i widziała wiele drastycznych zdjęć. Dlaczego w pomieszczeniu drugim większość ekspozycji zajmują zdjęcia dzieci. Smutny to widok patrzeć na te niewinne, roześmiane buzie. A jak jeszcze człowiek sobie pomyśli, że to są w zasadzie moi rówieśnicy, to jakieś imadło zaczyna ściskać serducho. Ciężki przytłaczający klimat, ale taki musi być by zrozumieć ogrom tej tragedii.
Na tym zakończę ten wpis. Nie ma sensu chyba więcej opowiadać, bo zdjęcia które macie możliwość zobaczenia, wyrażają więcej niż tysiąc słów. Jedynie na sam koniec dodam, że jak będziecie w Kijowie, to muzeum czarnobylskie zaznaczcie sobie koniecznie na mapie. Warto zobaczyć tę przytłaczającą, kijowską atrakcję.
Ciekawostki z muzeum czarnobylskim w Kijowie związane
- Symbolem muzeum jest w połowie obumarła jabłoń, która ma symbolizować siłę energii atomowej i jej korelację z człowiekiem. Jest strona dobra dająca owoce i strona zła niosąca śmierć i zniszczenie.
- 25 kwietnia 1998 roku muzeum, za sprawą Leonida Kuczmy uzyskało status Muzeum Narodowego.
- Awaria w Czarnobylu i awaria w Fukushimie zostały sklasyfikowane na siódmym, najwyższym stopniu w skali INES (Międzynarodowej skali zdarzeń jądrowych i radiologicznych). Co ciekawe na terenie Związku Radzieckiego.
- Awaria reaktora czwartego i katastrofa jaką spowodowało to zdarzenie, nie oznaczało zamknięcia elektrowni. Pozostałe reaktory 1,2 i 3 pracowały nadal. Ostatni z nich został wyłączony dopiero w roku 2000.
- Pierwsza eksplozja wywołana wzrostem ciśnienia pary wodnej wysadziła warząca 1200 ton powłokę anty-radiacyjną.
- Kontrowersyjna jest podawana ilość ofiar. Według oficjalnych danych zginęło 134 osoby. Nie wiadomo do końca ile zmarło wskutek chorób popromiennych.
- Po raz pierwszy na świecie podano płyn Lugola dzieciom i młodzieży. Na ten krok zdecydowali się po całonocnych obradach przedstawiciele KC PZPR. W ciągu 24 godzin podano płyn 75% dzieci w rejonach nad którymi przesuwała się radioaktywna chmura. W następnych godzinach rozszerzono akcję na cały kraj. Była to pierwsza w historii medycyny tak wielka akcja profilaktyczna, którą udało się przeprowadzić w tak krótkim czasie.
- Elektrownia atomowa w Czarnobylu w dużej mierze służyła za źródło energii dla wojska. To właśnie z jej pomocą zasilano tak zwane „Oko Moskwy” – gigantyczną instalację radaru pozahoryzontalnego.
- Szacuje się, że obecnie na terenie elektrowni pracuje około 2 tysięcy pracowników. Wszystko spowodowane jest wygaszaniem działania elektrowni, która potrwa około 60 lat. Całkowite zakończenie prac planowane jest na rok 2050.
- Nowy sarkofag, który zastąpił już wysłużoną betonową osłonę, oddano do użytku w roku 2016. Budowę finansowało wspólnie 40 państw. Całkowity koszt budowy wyniósł 1,5 mld euro.
Informacje praktyczne
Adres muzeum
Kharyvyj Pereulok,1, Kijów 04071, Ukraina – w pobliżu stacji metra na Placu Kontraktowym (Kontraktova Ploshcha)
Ceny biletów do muzeum
NIE MA MOŻLIWOŚCI PŁACENIA KARTĄ!
Dzieci i studenci: 12 UAH
Dorośli: 24 UAH
Istnieje możliwość zwiedzania z audioprzewodnikiem. Niestety nie ma języka polskiego, jedynie: angielski, niemiecki, hiszpański, francuski, włoski, rosyjski i japoński. Koszt audioprzewodnika – 60 UAH
Możliwość robienia zdjęć – 30 UAH
Godziny otwarcia muzeum
Poniedziałek – Sobota: 10.00 do 18.00.
Zamknięte: Niedziele i ostatni poniedziałek każdego miesiąca.
Sprzedać biletów do godziny 17.00
Czas zwiedzania to od 1 (zwiedzanie szybkie) do 3 godzin (zwiedzanie ze zrozumieniem)
Inne nasze przygody w Kijowie
Ławra Peczerska w Kijowie
Dom z Chimerami w Kijowie
Zabytki i atrakcje Kijowa
Zwiedzanie Kijowa – Muzea i miejsca historyczne