Chcielibyśmy podróżować, ale tak z całym dobytkiem, żeby nie mieć zobowiązań w postaci konkretnej godziny stawienia się w konkretnym miejscu i żeby móc w dowolnym momencie zmienić plany podróży.

Wypożyczmy kampera! – A właściwie w naszym przypadku to kamper vana. Tak zaczęła się nasza camper przygoda w Niemczech.

Przygoda wyglądała nieco inaczej, niż początkowo sobie wyobrażaliśmy, dlatego dziś opowiem Wam, co trzeba wiedzieć, decydując się na caravaning w Niemczech.

Różnica między kamperem a kamper vanem

Jeśli chodzi o camper vany, to są one nieco mniejsze niż klasyczne campery i można nimi wjeżdżać tam, gdzie wjazd camperów jest zabroniony. Do prowadzenia camper vana wystarczy prawo jazdy kategorii B. Koszt takiej zabawy to stawka za wynajem na dobę + kaucja zwrotna + paliwo + ad blue, czyli specjalny płyn dodawany do diesla.

Nasz van był duży, miał około 7,5 metra długości. Kiedyś pełnił funkcję „dostawczaka”, a dziś jeździ jako domek na kółkach. Był też odpowiednio wysoki, bez problemu mogliśmy stać wyprostowani w środku, a łóżko, które tworzyło się po złożeniu tylnego stolika i tylnej kanapy miało prawdziwie królewski rozmiar. Czy na dwie osoby potrzebny był nam aż tak duży van? Teraz wiemy, że nie.

Prąd elektryczny w camperze

W całym samochodzie pełno było gniazdek, co okazało się ogromnym plusem podczas podróży. Prąd mieliśmy dzięki solarowi na dachu i mogliśmy też doładować się na campingach w wyznaczonych do tego miejscach.

Solary miały również minus. Sprawiały, iż nie mogliśmy przekraczać prędkości 110 na godzinę, ponieważ mogłyby odpaść, a przynajmniej tak twierdził pan z wypożyczalni. Niby nic takiego, bo dom na kółkach tak szybko się nie przemieszcza, ale na niemieckich autostradach, gdy wszyscy nas wyprzedzali, było to uciążliwe.

Czy nie zmarzliśmy, śpiąc w aucie pod koniec września? Nie 🙂 Webasto dawało nam ciepło, a prąd ciepłą wodę w mini łazience.

Łazienka w camperze

No właśnie, co z łazienką? Nasza była tak mała, że właściwie cała była brodzikiem. Kran z umywalki był też jednocześnie wyciąganą słuchawką prysznica. Toaleta chemiczna w formie kasety na kółkach (przy wyjmowaniu do czyszczenia nie trzeba jej dźwigać). Lampki obok przycisku spłuczki pokazywały poziom napełnienia toalety. Na niemieckich campingach często są stanowiska do bezdotykowego czyszczenia tego typu toalet. Trzeba tylko pamiętać, że korzystając z takiego WC, należy używać dedykowanych środków chemicznych oraz specjalnego papieru toaletowego.

Czy przeszkadzał nam mini format łazienki? Ani trochę. W zupełności wystarczała, a wszystkie rozwiązania okazały się mega przemyślane.

Kuchnia i gotowanie w kamperze

Czy da się w kamperze gotować? Oczywiście! Kuchenka (gazowa) i kran w kuchni były sprytnie chowane pod otwieranymi pokrywami, które w razie potrzeby dawały większą powierzchnię blatu kuchennego. Wszystkie półki były otwierane do góry, a szufladki miały blokady na wcisk, co zapobiegało ich otwieraniu podczas jazdy. Lodówka również miała specjalną blokadę.

Centrum dowodzenia wszystkimi tymi bajerami, czyli panel sterowania znajdował się nad stołem i to tam mogliśmy sprawdzić poziom czystej i brudnej wody oraz stan naładowania prądu.

Oświetlenie oraz wystrój w kamperze

W całym kamperze było mnóstwo lampek, a nawet kolorowe świecące kulki, którymi właściciel udekorował „Landrynkę”. Nazwa pochodzi zapewne od dominującego w kamperze różowego koloru. Wnętrze urządzone było naprawdę śliczne, a żeby było jeszcze bardziej w moim stylu, to motywem przewodnim w dekoracjach były flamingi.

We wszystkich oknach znajdowały się rolety dzień-noc, a na przednie szyby mieliśmy specjalne nakładki na przyssawkach, które w nocy zapewniały prywatność i zapobiegały uciekaniu ciepła.

Fotele kierowcy i pasażera obracały się do tyłu, tak aby można było odwrócić się do stolika i do ewentualnych dwóch pasażerów, bo kamper van był 4-osobowy.

Przestrzeń bagażowa i sprytne schowki w kamperze

Jak zmieściliśmy nasze bagaże i wszystkie potrzebne na wyprawę rzeczy? Bez problemu. Kamper miał całe mnóstwo sprytnie umieszczonych szafek, a z tyłu mieliśmy pojemny bagażnik, który niestety nie tylko zasłaniał kamerę cofania, ale również sprawiał, że auto było dłuższe.

Parkingi i postoje dla kampera

Ok, to co dalej? Gdy już mamy campera i wybieramy się nim na wyprawę, trzeba będzie gdzieś się zatrzymać, przenocować, doładować prąd, uzupełnić wodę, spuścić brudną wodę, wyczyścić toaletę chemiczną, uzupełnić zapasy jedzenia i picia, zjeść coś. Poświęciłam więc długie godziny na poszukiwanie kampingów na naszej trasie. Już na tym etapie spotkało mnie pierwsze zaskoczenie.

W Polsce kamping to miejsce, gdzie możecie przyjechać, o której chcecie i wyjechać, o której chcecie, parkujecie lub rozbijacie namiot, gdzie chcecie. W Niemczech i Austrii tak nie jest. Kampingi mają swoje godziny otwarcia, podczas których można się zameldować. Poza tymi godzinami nie wjedziemy na kamping, bo jest zamknięty. Ponadto zazwyczaj jest przerwa obiadowa od 12:00 do 14:00, podczas której również nie uda się nam zameldować. No właśnie zameldować, dokładnie jak w hotelu musimy się też wymeldować do konkretnej godziny. Niestety godziny otwarcia są raczej krótkie, a niektóre miejsca zamykają się już o 18:00, przez co nie mieliśmy szans do nich dotrzeć.

W ogóle sporo campingów było tak obłożonych, że przydawały się rezerwacje, co było dla mnie ogromnym szokiem. I oczywiście nie mogliśmy, parkować gdzie popadnie, bo parcele były wydzielone.

Jeśli wszystkie parcele są zajęte, to czasem można stanąć koło płotu campingu za nieco niższą cenę, co jest bardzo dobrą opcją, ponieważ można korzystać ze wszystkich ofert kampingu z wyjątkiem podłączenia do prądu i nie ma konieczności opuszczania miejsca o konkretnej godzinie.

Po naszym pobycie stwierdzam, że w Niemczech najlepiej odwrócić kolejność: przyjeżdżać na kamping rano, a nie wieczorem i bookować sobie miejsce.

Po niemieckich dobrych drogach jeździło się super. Podejrzewany, że w wąskich uliczkach Grecji byłoby gorzej. Niemcy to ogólnie bardzo przyjazny kamperom kraj, więc nie było problemów z parkowaniem, a magia kampera polega na tym, że gdzie zaparkujesz, tam Twój dom. Stajesz i gotowe. Nie trzeba rozkładać namiotu ani się rozpakowywać.

Na zakończenie mogę powiedzieć jedno: Polecam karawaning! A o tym co polecam zobaczyć w południowych Niemczech, to już napiszę w następnym wpisie z cyklu: Camperem po Niemczech.

Ciekawostki o podróżowaniu kamperem

  • Kamper wan to co innego niż camper. Wany są mniejsze i nie podlegają zakazom, którym podlegają kampery oraz można je prowadzić, mając prawo jazdy kategorii B.
  • Niemcy to bardzo przyjazny caravaningowi kraj. Mają dobre drogi, a na kampingach dedykowaną infrastrukturę dla kamperów.
  • Kampingi w Niemczech działają inaczej niż w Polsce. Dobrze mieć rezerwację oraz przestrzegać czasu zameldowania i wymeldowania.
  • Sposób na zaoszczędzenie sporej ilości pieniędzy to wybór miejsca pod płotem campingu. Mamy dostęp do niemal wszystkich udogodnień, nie obowiązują nas godziny wymeldowania, a płacimy mniej.