W dzisiejszym artykule zwiedzimy Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, a także wjedziemy na taras widokowy, by spojrzeć z góry na Warszawę.

Widok z Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie - Galeria fotografii

Oprócz tego przedstawię Wam kilka, myślę dość zaskakujących, ciekawostek o Pałacu Kultury i innych ogromnych budowlach.

Zaczynajmy.

Pałac Kultury i Nauki w Warszawie – Spojrzeć w dół na góry


Czasami warto spojrzeć na otaczający nas świat z zupełnie innej perspektywy. Wznieść się wyżej ponad otaczające nas problemy dnia codziennego i tak jak w jednej z piosenek „spojrzeć w dół na góry”. By to osiągnąć potrzebne nam będzie do tego odpowiedni sprzęt lub coś, na co będziemy mogli się wdrapać.

Przydatny w tej sytuacji  może okazać się samolot, motolotnia, a nawet odpowiednio wysoka drabina. Czasami, dzięki sprzyjającym warunkom środowiskowym, możemy skorzystać z okolicznych wzniesień. Wdrapać się hen wysoko na górę i po morderczym wysiłku mieć możliwość zerknięcia na wszystkich, z perspektywy olbrzyma.

A co jeżeli nie mamy pod ręką niczego z wyżej wymienionych? Odpowiedź jest prosta.  Trzeba poszukać odpowiednio wysokiego budynku. O to raczej nie jest trudno, bo już od wieków trwa zażarta rywalizacja o to, kto zbuduje wyższą konstrukcję. Jednym z pionierów wyścigu  był Nabuchodonozor, który w Babilonie postanowił wznieść wieżę, którą dziś znamy pod nazwą Wieży Babel. Co prawa tutaj sprawy się delikatnie skomplikowały, jednak ta pierwsza spektakularna katastrofa budowlana nie powstrzymała idei budowy wież i innych drapaczy chmur.

Kto pierwszy sięgnie chmur?


Na przestrzeni wieków co rusz pojawiały się kolejne, coraz wyższe, budowle. Jednak zawsze miały pewne ograniczenia związane z zastosowaniem prymitywnych materiałów budowlanych.  Dopiero rewolucja przemysłowa i opracowanie nowych typów budulca, pozwoliło projektantom uwolnić skrępowaną dotychczas fantazję. Wieże wzbiły się w powietrze z niespotykaną dotychczas siłą.

Pierwszy wieżowiec świata powstał oczywiście w Nowym Jorku (bo gdzież by indziej), a było to w roku 1890. New York World  Building przekroczył barierę 100 metrów i stał się najwyższym budynkiem mieszkalnym świata. Piszę o mieszkalnym, bo pamiętajmy o piramidzie Cheopsa, która wznosi się na 139 metrów.

Widok z Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie
Widok z Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

 Potem już poszło z kopyta. W  1899 roku w Paryżu oddano do użytku ponad trzystumetrowego kolosa, którego dzisiaj jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych światowych symboli – mowa oczywiście o wieży Eiffla. Ogromne, sięgające chmur, architektoniczne cudeńka pojawiały się jak grzyby po deszczu. Nowy Jork wzbogacił się między innymi o Empire State Building i Rockefeller Center. Lata mijały. Inne narody patrzyły z zazdrością na to co wyprawia się za oceanem i zapragnęły mieć własne, przez siebie zbudowane, żelbetowe kolosy.

Nie inaczej było z największym rywalem kapitalistycznego raju – ZSRR. Trzeba było udowodnić światu, a w szczególności ohydnym jankesom, że w tej części świata potrafią budować lepiej, wyżej i piękniej. Postanowiono działać.

Dom Rad” i „Siedem Sióstr” – niech się mury pną do góry!


Pierwszym projektem, który miał przyćmić wszystkie wieżowce zgniłego zachodu, był pomysł zbudowania w Moskwie „Pałacu Rad”. Wysokość, jaką miał osiągnąć ten imponujący budynek, biła na głowę wszystkie wieżowce świata. Budowę ponad 400-metrowego giganta rozpoczęto w roku 1937. Niestety. Ambitne plany pokrzyżował wybuch II wojny światowej. 

Radzieccy architekci  na czele z głównym pomysłodawcą — Józefem Stalinem — nie złożyli  jednak ołówków i stworzyli koncept budowy siedmiu, bliźniaczo podobnych wieżowców. Nadali im imię „Siedmiu Sióstr”. Projekt na tyle spodobał się wąsatemu dyktatorowi, że dał mu zielone światło.  I tak, w roku 1947, Moskwa zamieniła się na kilka lat w ogromny plac budowy.

Okrzyki radości, łzy wzruszenia i  uściski w stylu misia na tle łopoczących, czerwonych sztandarów w roku 1953, oznajmiły zakończenie budowy. „Siedem Sióstr” dosięgło chmur, dając wyraźny sygnał światu, że w  braterskiej jedności siła.

Pałac Nauki i Kultury – dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego


W czasie gdy prace nad moskiewskimi wieżowcami Stalina powoli dobiegały końca, w zniewolonej Polsce właśnie rozpoczynano budowę „daru narodu radzieckiego dla narodu polskiego”. W 1952 roku, z „łaski” gruzińskiego dyktatora,  rozpoczęto budowę wieżowca podobnego do tych z Moskwy, jednak wzbogaconego o elementy typowo polskie. Odpowiedzialny za projekt był Lew Rudniew.

By dobrze zaprojektować budynek, wyruszył on ze swoimi pracownikami w Polskę, by znaleźć inspirację do wykonania zdobień. Wielu później zarzucało Rudniewowi, że poszedł na łatwiznę, bo większość z tego co zaprezentował, podobno można znaleźć w Krakowie. Czy tak jest faktyczne? To już pytanie do ekspertów.

Autobus pamiętający czasy budowy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie
Autobus pamiętający czasy budowy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

Po wykonaniu szkiców i zaaprobowaniu  ich przez „przyjaciół” zza wschodniej granicy przystąpiono do budowy. Niech o rozmachu projektu  świadczy fakt, że PKiN powstał zaledwie w 3 lata.  Budowało go bagatela około 5000 robotników z Rosji i 4000 z Polski. Kto dzisiaj się zajmuje znajdowaniem mieszkań dla pracowników, to może wyobrazić sobie, jak było to potężne wyzwanie logistyczne. Tym bardziej że Warszawa w tamtym okresie dopiero co podnosiła się z powojennych zniszczeń i mieszkań było, jak na lekarstwo.  Doszło do tego, że zbudowano specjalne miasteczko robotnicze na czas trwania budowy. Posiadało ono wszelkie udogodnienia dla pracującego ludu. Było tam między innymi kino, basen i świetlica.

21 lipca 1955 ukończono budowę i oddano wieżowiec do użytku.

Pałac Nauki i Kultury – mocno kontrowersyjny zabytek


2 Lutego 2007 ukrócono zapędy wielu ludzi, którzy widząc w PKiN poradziecki symbol ucisku Polski, najchętniej widzieliby go w gruzach. Co się wtedy stało? A to, że wieżowiec wpisano na listę zabytków, co zastopowało niszczycielskie zapędy. Czy to dobrze, że kolosa nie zburzono, dając miejsce innym, kto wie, czy nie ładniejszym, inwestycjom?

Nie nam oceniać. Jednak mi, niemieszkającemu w Warszawie, pałac nawet się podoba i wydaje mi się, że szkoda było go niszczyć. Zresztą podobny dylemat mają Rumuni, którzy nienawidzą swojego parlamentu w Bukareszcie, ale skoro już jest, no to, cóż trzeba się z nim oswoić i tyle.

Tym bardziej że chcąc nie chcąc,  Pałac Kultury jest symbolem polskiej stolicy. Może jeszcze jak do delikatnie umyją, a podobno takie są plany, to zachwyci swoją uralską bielą jeszcze większą rzeszę osób.

Taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie


Pierwsze co zawsze przychodziło mi na myśl, gdy tylko na horyzoncie zobaczyłem bryłę PKiN,  była scena z mojego ulubionego filmu „Miś” w reżyserii legendarnego Stanisława Barei. Moment gdy Ryszard Ochódzki podbiegał do windy, a siedzący przed nią ubrany w elegancki uniform operator informuje go zza gazety oschłym tonem.

– „windy nieczynne…teraz Pan ma relaks”. – Nie wiem dlaczego, ale wryła mi się w pamięć. Może dlatego, że widziałem ten film już tak wiele razy, że w zasadzie całego „Misia” znam na pamięć? Hmm…coś może być na rzeczy,  ale mniejsza o szczegóły.

Ważne jest to, że zawsze mnie zastanawiało, cóż też takiego jest na szczycie tajemniczego szybu windy, że pozwala się zrelaksować?

W końcu po bez mała kilkudziesięciu latach niepewności postanowiłem to sprawdzić. Okazja nadarzyła się pod koniec września, kiedy za namową Ewy pojechaliśmy sobie pozwiedzać co nieco w Warszawie. Wtedy to chodząc w okolicy pałacu, moja kochana żonka stwierdziła, że czas najwyższy rozwikłać zagadkę „piętra relaksu” i zobaczyć słynny taras widokowy na XXX piętrze.

Pałacu Kultury i Nauki i kolejki do kas


Ruszyliśmy wesoło do wejścia i już po chwili mina nam zrzedła. Tuż po przekroczeniu progu przywitała nas kolejka rodem ze wspomnianego wcześniej „Misia”. Jednak tutaj nie stali do ostatniej paróweczki, a po bilet na taras widokowy. No ale co tam. Nie w takich kolejkach się stało to i tu damy radę. W końcu ile to może trwać? 10, 20, 30 minut? Pfff…Z palcem w nosie.

W końcu, po lekko nużącym czasie oczekiwania,  dotarliśmy do kasy biletowej. Zakupione malutkie, papierowe przepustki do strefy relaksu były nasze.

Teraz to już pójdzie, jak z bicza strzelił. – Krzyknąłem uradowany do ewidentnie zniechęconych dzieciaków, na co te tylko prychnęły pogardliwie.

Jednak chwilę po moim nieskrępowanym wybuchu radości przyszło kolejne zderzenie z rzeczywistością. Kolejki do wind. Dobrze, chociaż, że „Pan nie zażywał relaksu” i windy jeździły, ale znowu trzeba było uzbroić się w cierpliwość. W końcu ta masa chętnych do wjazdu na taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki, która przed chwilą stała przed nami w kolejkach, też chciała dostać się na górę.

Całe szczęście, że diabeł nie taki straszny jak go malują i tym razem  kolejka topniała w szybkim tempie. W końcu stanęliśmy przed rozsuwanymi drzwiami i po chwili zostaliśmy zaproszeni do klaustrofobicznego pudełeczka. Tam przywitała nas etatowa operatorka windy, która z wielkim pietyzmem wcisnęła wysłużony przycisk. Winda drgnęła jak ożywiona i lekko drgając, powiozła nas na trzydzieste piętro.

Czy warto było wjeżdżać na taras widokowy w Pałacu Kultury?


Po wjeździe okazało się, że taras widokowy jest tak obszerny, że to, co jeszcze było przed chwilą ogromnym tłumem, tutaj jakoś się rozproszyło. Tylko czasami trzeba było swoje wystać, by dojść do okna, ale nie trwało to długo. Zresztą widoki, jakie na nas czekały, były warte tej krótkiej chwili wyczekiwania na swoją kolej.

Poważnie. Mnie się tutaj podobało. Co prawda po dłuższej chwili nasze dzieciaki usiadły znudzone i lekko przemarznięte na leżakach (te przynajmniej we wrześniu były oddane do dyspozycji zwiedzających. Bo wiecie. Relaks ;)), ale ja nawet nie wiem, ile razy taras okrążyłem dookoła. Ciągle mój wzrok przyciągały jakieś nowe, wcześniej niezauważone elementy krajobrazu.

Nasze Szlaki przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie
Jeszcze tylko ostatnie selfie Naszych Szlaków przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie i jedziemy na górę zażyć relaksu 🙂

Ile tu spędziliśmy czasu? Tego nie wiem. Nie liczyłem. Zresztą musicie zrozumieć – w końcu zażywałem relaksu 😉 jak ten Pan z filmu. Brakowało tylko jeszcze by jakiś prezes, mało znaczącego klubu,  przyniósł po pucharku dla dzieciaków – tak po prostu na zachętę. No ale nie można mieć wszystkiego.

Aha i na koniec taka mała rada. Warto tutaj przyjechać pod koniec dnia, by spokojnie poobserwować, jak zapada zmierzch. Warszawa wygląda zupełnie inaczej, gdy naturalne źródło światła schowa się za horyzontem. Jest zdecydowanie bardziej kolorowo.

Ile kosztuje wjazd na Pałac Kultury i Nauki?


Zapewne zastanawiacie się, ile kosztuje wjazd na PKiN? Już podaję:

  • Bilet normalny 20 zł
  • Bilet ulgowy 15 zł – przysługuje dzieciom powyżej 3 lat, studentom, rencistom, emerytom

Więcej opcji, jak bilety rodzinne, grupowe, szkolne i nocne znajdziesz na oficjalnej stronie.

Widok z Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie - Galeria fotografii

Wysokość, liczba pięter i kilka innych ciekawostek z Pałacem Kultury i Nauki związanych


  • By postawić budynek najpierw musiano wyburzyć to,  co stało na terenie przeznaczonym pod budowę. Ofiarą PKiN padło 100 kamienic, z czego wiele z nich było zdatnych do zamieszkania.
  • Bierut na postawienie Pałacu „wygospodarował” 90 milionów złotych, co dla gospodarki podnoszącej się z powojennych zniszczeń było nie lada wyzwaniem.
  • Budowę rozpoczęły w Dzień Pracy 1 maja, radzieckie koparki wybierając pierwsze pokłady gruntu, pod gigantyczne wykopy.
  • Sala kongresowa – w tej ogromnej sali widowiskowej odbywały się zarówno zjazdy PZPR, jak i występy światowych sław.  W 1965 r. swoją kolekcję zimową prezentował tu znany na całym świecie Dom Mody Christiana Diora. Była to pierwsza tego typu impreza w Polsce.
  • To w PKiN w Warszawie odbyły się pierwsze mistrzostwa Polski na deskorolce.
  • W piwnicach Pałacu Kultury (na poziomie -2) mieszkają „służbowe” koty. Swego czasu było ich tutaj nawet 60.
  • Wysokość Pałacu Kultury i Nauki to bagatela 237 metrów, licząc wspornik antenowy. Który jest centralną częścią iglicy.
  • PKiN może pochwalić się 42 piętrami, które zaadaptowane są do wielu różnorodnych celów. Między innymi swoje miejsce znalazły tutaj firmy prywatne, przedsiębiorstwa państwowe, rozgłośnie radiowe i muzea (np. Muzeum Ewolucji, czy Narodowe Muzeum Techniki).
  • Taras widokowy na XXX piętrze znajduje się na wysokości 114 metrów.
  • Pałac Kultury i Nauki w Warszawie naznaczony jest śmiercią wielu osób. W trakcie budowy zginęło kilkunastu robotników. Ośmiu zabiła zerwana winda, kilku utopiło się w Wiśle i świeżo wylanym betonie. Pecha miał także jeden z przechodniów, na którego głowę spadł młot upuszczony przez pracownika. Z kolei po budowie popularny taras widokowy na XXX piętrze, stał się celem ostatniej wizyty samobójców. Pierwszy z okazji odebrania sobie życia w tak spektakularny sposób był Francuz. Do dziś nie wiadomo, co mu się nie spodobało w Warszawie. 
  • 3288 to oficjalna liczba wszystkich pomieszczeń. Tak więc trzymajcie dzieciaki mocno, bo jak się zgubią, to odnajdziecie je po roku poszukiwań 😉
  • Pałac Kultury i Nauki zdecydowanie nie należy do nowoczesnych, energooszczędnych konstrukcji. Ilość prądu, jaką pochłania gigant, jest równa zużyciu energii, jakie generuje średnie 30 tysięczne miasteczko.
  • Pałac Kultury i Nauki zatrudnia w budynku własnych pracowników. Jest ich około 330.
  • Głównym argumentem zwolenników wyburzenia wieżowca, są jego horrendalne koszty utrzymania. Sam remont Sali Kongresowej tylko w roku 2018 pochłonął 183 miliony PLN.
  • A skoro mowa o wyburzeniu. Obliczono, że tonaż gruzu, jaki trzeba by było wywieźć po demontażu pałacu, wynosi 278 769 ton.  Do jego wywiezienia potrzebnych by było około 20 000 ciężarówek.
  • Innym opisanym już przez nas tarasem widokowym jest Sky Gardens w Londynie.