Tortuguero w Kostaryce, o którym dziś opowiem, było naszym pierwszym przystankiem w tym niesamowicie pięknym kraju.

Tortuguero – Miasteczko w Kostaryce na Wybrzeżu Karaibskim

Ponieważ chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej, a mieliśmy zaledwie 2 tygodnie, zdecydowaliśmy się ograniczyć zwiedzanie do bardziej turystycznej, a co za tym idzie, lepiej rozwiniętej północnej części kraju. Planujemy zrobić oddzielną wyprawę na południe w przyszłości. Trzymajcie kciuki ?

Naszą trasę zaczęliśmy na wybrzeżu Morza Karaibskiego, w malutkim miasteczku Tortuguero. Na stałe mieszka tam ok 1200 osób. Nie ma samochodów ani dróg, wioska ma tak naprawdę jedną główną ulicę, przy której ulokowane są wszystkie ważne placówki: sklepy, hotele, restauracje, biura podróży sprzedające lokalne wycieczki i organizujące transfery, wypożyczalnie sprzętu, kościół, policja, szkoła, boisko. Całą ulicę można przejść w 20 min. Jeśli skręci się w jedną z bocznych uliczek, wejdzie się w labirynt wąskich ścieżek osiedla, gdzie mieszkają stali mieszkańcy. Gdzieniegdzie trafi się na wynajem prywatnych kwater czy na urokliwe knajpki, a po kilku minutach wyjdzie się na plaży.

Senne miasteczko Tortuguero - Kostaryka
Senne miasteczko Tortuguero – Kostaryka.

Tortuguero leży na bardzo wąskim skrawku ziemi wciśniętym między wody Morza Karaibskiego a wody sieci kanałów przecinających tutejszą dżunglę, na samym skraju parku narodowego, obejmującego kanały, mokradła, laguny, dżunglę i pewną część Morza Karaibskiego. Główna ulica miasta kończy się właśnie wejściem do parku.

Do wioski można dostać się jedynie łodzią lub samolotem. Ponieważ udaliśmy się do Tortuguero tego samego dnia, kiedy przylecieliśmy do Kostaryki, logiczną opcją był właśnie samolot. Tak więc rankiem wylądowaliśmy w stolicy, San Jose, a w południe, nie opuszczając nawet lotniska, załadowaliśmy się do 12-osobowej cessny, by 40 minut później lądować już na malutkim lotnisku oddalonym od Tortuguero o 3 km.

Pierwotnie planowaliśmy po prostu iść do naszego hotelu na piechotę, ale kiedy po wyjściu z samolotu w twarz buchnął nam żar i wilgoć, a zmęczenie po 24-godzinnej podróży dało o sobie znać, skorzystaliśmy z oferty pracownika lotniska, który dorabia sobie jako wodne taxi.

Oczywiście zawyżył cenę przejazdu niemiłosiernie, ale też zabawił się po drodze w przewodnika, co rusz wypatrując i pokazując nam rozmaite zwierzęta wygrzewające się na słońcu lub chroniące w cieniu na brzegach kanału. Byłam tak zauroczona scenerią, że nawet nie przejęłam się tym, że przepłaciliśmy co najmniej dwukrotnie. Było warto.

Niewielkie lotnisko w pobliżu Tortuguero w Kostaryce
Niewielkie lotnisko w pobliżu Tortuguero obsługuje loty turystyczne i towarowe.

Tortuguero – Wyprawa łodzią i inne atrakcje

Większość osób przyjeżdża do Tortuguero na jeden, góra dwa dni. Plan zwiedzania zwykle wygląda tak: o świcie wyrusza się z przewodnikiem na przejażdżkę łodzią lub kajakiem po kanałach, wypatrując dzikich zwierząt, natomiast po południu przechodzi się w miarę krótką trasę przez dżunglę, samodzielnie lub z przewodnikiem.

Wytyczono tylko jeden szlak, więc nie ma opcji się zgubić. Obie te atrakcje są zwykle łączone, ponieważ znajdują się na terenie Parku Narodowego Tortuguero, do którego trzeba kupić dość drogi ($15) bilet wstępu, który ważny jest tylko przez jeden dzień. Jeśli chce się powyższe wyprawy rozłożyć na 2 dni trzeba kupić 2 bilety.

Jeśli jednak przyjeżdża się do Tortuguero w sezonie (marzec-październik, szczyt sezonu to lipiec-sierpień), to główną atrakcją są żółwie. Plaża w Tortuguero, wąska i ciemna od wulkanicznego piasku, jest bowiem miejscem, gdzie 4 gatunki żółwi: zielony, skórzasty, szylkretowy i kłusak, wszystkie pod ścisłą ochroną, wracają co roku, by złożyć jaja.

Tysiące turystów i wolontariuszy przyjeżdżają by obserwować ten spektakl oraz chronić jaja i młode przed kłusownikami. Senne Tortuguero tętni wtedy życiem, noclegi są rezerwowane z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, a ceny wszystkiego szybują w górę. To właśnie dzięki żółwiom Tortuguero jest trzecim najczęściej odwiedzanym miejscem w Kostaryce.

Karaibski relaks i chillout w Kostaryce

My jednak byliśmy w lutym, kiedy sezon lęgowy żółwi jeszcze się nie zaczął. Co za tym idzie, choć w miasteczku było sporo turystów, nie było tłoku ani kolejek. Atmosfera była cudowna, pełen chillout. Mieszkańcy serdecznie się uśmiechali i pozdrawiali na ulicy słynnym „pura vida”, nikt się nigdzie nie spieszył, zapach morza mieszał się z zapachem kwiatów i karaibskich przypraw, ptaki śpiewały, odgłosów natury nie zakłócały silniki aut czy motorów. Jedynie 4 razy dziennie nad głowami przelatywała nam cessna. Idealne miejsce na relaks. Do tego dopisała nam pogoda. Tortuguero jest jednym z najbardziej deszczowych miejsc w Kostaryce, pada tu niemal codziennie. W czasie naszego 3-dniowego pobytu deszcz nas jednak ominął. Na dobre rozpadało się dopiero w dniu naszego wyjazdu.

Nasze pierwsze popołudnie w Tortuguero minęło nam leniwie. Zmęczeni po podróży, walcząc z jet lagiem, nie chcieliśmy zapisywać się „z marszu” na wycieczki. Szwędaliśmy się po miasteczku, zjedliśmy zaskakująco pyszny posiłek, poszliśmy na spacer na plażę, gdzie duże fale i tablice ostrzegawcze potwierdziły słowa z przewodnika: morska kąpiel tutaj nie jest dobrym pomysłem. Wybrzeże słynie z silnych prądów, przez co utopiło się tu sporo turystów. Do tego zdarzają się ataki rekinów i kajmanów. Nie ryzykowaliśmy.

Kostaryka -Plaża o ciemnym pisasku na Tortuguero
Agata na plaży o ciemnym piasku w Tortuguero.

Następnego dnia odwiedziliśmy miejscowe muzeum/centrum edukacyjne poświęcone żółwiom. Można tam obejrzeć film o współpracy naukowców z mieszkańcami mającej na celu ochronę zwierząt, poczytać o historii wioski i otaczającej faunie i florze a także zasponsorować żółwia. Osobiście uważam, że można tam zajrzeć, ale nie stracicie dużo, jeśli je sobie odpuścicie.

Kostaryka – Park Narodowy Tortuguero

Po kilkukilometrowym spacerze po pustej, dzikiej, pięknej plaży zdecydowaliśmy się na popołudniowe wejście do parku. Wpływy z biletów są przeznaczane na utrzymanie terenów chronionych, więc uznaliśmy, że na tak szczytny cel możemy wpłacić podwójnie.

Myślę, że Matka Natura nas za to nagrodziła, bo już po kilku metrach dostrzegliśmy czepiaki czarnorękie (spider monkeys), trochę dalej grupę wyjców (howler monkeys), a wkrótce potem dane nam było spełnić nasze największe marzenie związane z tym wyjazdem: w koronie drzewa tuż nad ścieżką zobaczyliśmy leniwca. Mało tego, była to mama z młodym na brzuchu, w trakcie liściastego posiłku. Nie mam profesjonalnego aparatu więc nie udało się zrobić dobrych zdjęć ale wierzcie mi – było to niesamowite przeżycie.

Słynny wyjec, gatunek małpy występujący licznie w Kostaryce.
Czepiak, gatunek małpy występujący licznie w Kostaryce.

Następnego ranka zerwaliśmy się jeszcze przed świtem i o 5:45 rano spotkaliśmy się z naszym przewodnikiem przy kasie biletowej parku narodowego by stanąć w kolejce. Bilety można co prawda kupić z wyprzedzeniem – my tak zrobiliśmy – ale danego dnia i tak trzeba je pokazać w kasach. Obowiązuje zasada „kto pierwszy ten lepszy”, więc im wcześniej będziecie na miejscu, tym większa szansa, że jako pierwsza grupa wskoczycie do łodzi/kajaka. Moim zdaniem najlepsza opcja to łódź z silnikiem elektrycznym – pytajcie o to zapisując się na wycieczkę!

Część łodzi, głównie tych większych, zabierających większe grupy, ma silniki spalinowe, które po prostu robią dużo hałasu i odstraszają zwierzęta. Z kolei kajakarze byli wbrew pozorom bardzo głośni, ponieważ wciąż do siebie krzyczeli co widzą/widzieli albo się nawoływali, bo się zgubili – efektem były spłoszone zwierzęta. My mieliśmy super cichą łódkę, kameralną grupę 6 osób z których wszyscy zachowali ciszę, doświadczonego przewodnika, który wypatrzył mnóstwo zwierząt (choć wytłumaczenie gdzie mamy patrzeć nie było jego najmocniejszą stroną) i porządne, bezpieczne kapoki z gatunku tych, które utrzymują na wodzie nawet mimo utraty przytomności – wspominam o tym, bo pierwszy raz taki kapok trafił mi się w Ameryce. ?

Park otwiera swoje podwoje o 6:00, czyli o świcie – świt i zmierzch to okres największej aktywności zwierząt i najlepszy czas na ich obserwację –  a zamyka o 16:00, by dać zwierzętom trochę wytchnienia. Dlatego tak ważne jest by rano wyruszyć na półtoragodzinną przejażdżkę jak najwcześniej. Nam udało się wypatrzeć wydrę, 2 młode kajmany, wyjce, iguany, jaszczurki Jezusa Chrystusa (nazywane tak, bo potrafią chodzić po wodzie) i niezliczoną ilość ptaków, łącznie z symbolami Kostaryki: arami i tukanami. Tortuguero jest prawdziwym rajem dla ornitologów.

Dzień przed naszym przyjazdem jeden z turystów dostrzegł na szlaku jaguara z młodym. Potem strażnicy znaleźli jego ślady. Dwie noce później kamery w wiosce zarejestrowały wizytę tego drapieżnika, który podobno zabił przy okazji 3 psy. Jaguary zwykle trzymają się głębi parku, gdzie turyści nie mają wstępu, ale zdarza się, że podchodzą na sam skraj dżungli, do ludzkiego osiedla. Warto mieć to na uwadze jeśli wędrujemy samotnie.

Co jeszcze można robić w Tortuguero?

Pierwotnie planowaliśmy wynająć kajak i spędzić popołudnie machając wiosłami, ale ceny nas trochę odstraszyły ($20 za osobę, $40 za wynajęcie dwójki!), więc zdecydowaliśmy się wrócić do parku na znany nam już szlak. To była dobra decyzja, gdyż znów się nam poszczęściło. Tym razem ponownie trafiliśmy na czepiaki – najpierw mamę z młodym a potem całe stadko – które podeszły wyjątkowo blisko. Lubię chodzić do zoo, ale nic nie daje takiej satysfakcji, jak podejrzenie zwierzęcia na wolności, w jego naturalnym środowisku. A to nie był jeszcze koniec wrażeń.

Wieczorem – czyli ok. 18:00, gdy robi się ciemno, wyruszyliśmy na tzw. spacer nocny („night walk”) – ostatnią naszą wycieczkę w Tortuguero przed wyjazdem. Ponieważ nie można już wchodzić do parku, spacery te odbywają się wzdłuż pasa drzew i krzewów oddzielających wioskę od plaży. Na zakończenie pobytu udało się nam zobaczyć kolejne gatunki jaszczurek, węża, mnóstwo owadów a także chwytnicę kolorową – czerwonooką żabę, która jest kolejnym symbolem kraju.

Chwytnica Kolorowa - Czerwonooka żaba, która jest symbolem Kostaryki
Chwytnica Kolorowa – Czerwonooka żaba, która jest symbolem Kostaryki.

Nasze zwiedzanie na tym się zakończyło. Tortuguero potraktowaliśmy przede wszystkim jako miejsce by się wyciszyć, zrelaksować, zapomnieć o stresie. Godzinami spacerowaliśmy po plaży, sączyliśmy pyszne mleczne shake’i i obserwowaliśmy ludzi. Jednak jeśli ktoś chciałby spędzić czas bardziej aktywnie, to w miejscowej ofercie są jeszcze inne krótkie wycieczki. Zawsze można wybrać się na nocne poszukiwania żółwi. Można również wspiąć się na Cerro/Mountain/Wzgórze Tortuguero. Jest to wygasły, niewysoki wulkan, który jest najwyższym wzniesieniem w okolicy i na jego szczycie znajduje się punkt widokowy. My sobie darowaliśmy, bo widoki panoramiczne mieliśmy z okien samolotu, ale dla osób przybywających tutaj łodziami może to być fajna opcja.

Wyjazd z Tortuguero do La Fortuna

Następnego ranka opuściliśmy Tortuguero udając się w ponad 3-godzinną podróż do La Fortuny. Tym razem zdecydowaliśmy się na podróż łodzią i był to strzał w dziesiątkę. „Wodny autobus” zbiera rano turystów wprost z ich hoteli, a następnie mknie siecią kanałów, przy których stoją drogowskazy i znaki drogowe do wioski La Pavona, gdzie na brzegu czekają już autobusy i vany gotowe zabrać podróżujących dalej. My mieliśmy jeszcze tę frajdę, że w połowie drogi zastała nas tropikalna ulewa, więc mogliśmy zobaczyć jak wtedy wygląda dżungla i nieco zmoknąć. ?

Tortuguero okazało się być najmniej skomercjalizowanym miejscem w Kostaryce jakie odwiedziliśmy. Pozostało też naszym ulubionym. Nie znaczy to jednak, że gdzie indziej nam się nie podobało! Każde miejsce miało swój własny klimat i atmosferę, o czym opowiem wkrótce.


Inne artykuły z Kostaryki

Kostaryka pierwszy kontakt
La Fortuna w Kostaryce
La Fortuna atrakcje w najbliższej okolicy


Zdjęcia z Tortuguero w Kostaryce