Legendę poniższą usłyszeliśmy podczas wizyty w zamku Gniew an pomorzu. Zamek Gniew ma niezwykle bogatą historię, w końcu mija już niemal 800 lat, odkąd Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Niemieckiego w Jerozolimie stał się właścicielem tych ziem i rycerze z czarnymi krzyżami na płaszczach, postanowili wznieść tu warownię, mającą umocnić ich rządy.

Słowiańskie potwory i demony - Legendy, baśnie i ludowe podania

Przez wieki w potężnych i starych murach działy się niezwykłe i dramatyczne historie, które z czasem wypaczyła ludzka, niedoskonała pamięć. Wiele z wydarzeń zapomniano, a inne stały się legendą. Poniżej znajdziesz jedną z nich.

Legenda o skarbie ukrytym pod zamkiem Gniew

Stary przewoźnik rzeczny siedział przy ognisku nad brzegiem Wisły, a na jego rozoranej zmarszczkami twarzy tańczyły cienie. Źrenice już lekko pożółkłe i zamglone od lat spędzonych na szarpanej wiatrem łodzi, wpatrywały się beznamiętnie w potężną kłodę drewna, która trzaskając, poddawała się płomieniom.

Stary człowiek w kapturze

Nagle z zamyślenia wyrwał go głos młodego pomocnika, którego niedawno najął do pracy przy obsłudze promu.

– Tyle lat już pływasz po Wiśle, może znasz jakąś opowieść, a może poznałeś tajemnice zamku w Gniewie? – Młodzieniec pogrzebał w ognisku lekko zawstydzony tym, że wyrwał starca z zamyślenia.

Przewoźnik nie podniósł wzroku. Zacisnął tylko prawą dłoń na drewnianej protezie nogi, którą trzeba była amputować po tym, jak niespokojne wody rzeki pchnęły prom i przygniotły go do pomostu. Było to tak dawno tamu, że nawet mu jej nie brakowało.

To prawda. Wiele już lat pływam w tę i z powrotem, przewożąc ludzi przez rzekę no i niejedno w życiu widziałem. – Umilkł i zapatrzył się gdzieś w dal za rzekę, w miejsce, gdzie w ciemnościach majaczyły ruiny zamku Gniew. – Jak chcesz opowieści o tajemnicach zamku Gniew, to usiądź wygodnie i posłuchaj. – To rzekłszy, wyciągnął srebrną piersiówkę zza pazuchy i pociągnął spory łyk, następnie mamrocząc pod nosem, chlusnął odrobinę okowity w ogień, który buchnął wysoko i zaraz przygasł.

Dla duchów. – Powiedział tonem wyjaśnienia zaskoczonemu młodzieńcowi. – Duchy są ważne. – Znów pociągnął łyk i schował puzderko za pazuchę.

Wiele lat temu, gdy byłem w Twoim wieku. – Rozpoczął cichym głosem. – Spotkałem w karczmie Pod Tarczownikiem pewnego tajemniczego człowieka. Pamiętam go doskonale, siedział przy ostatnim stoliku w głębi sali, a jego twarz skryta była w cieniu obszernego kaptura. Nie wiem, dlaczego zwrócił moją uwagę, może dlatego, że było w nim coś mrocznego i obcego, a może zwyczajnie byłem pijany, młody i do tego głupi. Tak czy inaczej, dosiadłem się, a człowiek ten zaczął snuć dziwną opowieść, która wciągnęła mnie do ostatniego. – Starzec splunął w ogień i kontynuował opowieść. – Gadał o wielkich skarbach i nieprzebranych dobrach ukrytych w lochach zamku Gniew, a także o demonach tego skarbu strzegących. Powiedział mi także o wejściu do lochów, ukrytym wśród kamieni gdzieś od strony Wisły. Mówił, że skarb tylko czeka na tego, który odważy się go zabrać

Skoro czeka, to dlaczego tam nie poszedłeś i go nie zabrałeś? – Zapytał młodzieniec szczerze zaciekawiony.

Staruszek wyciągnął przed siebie rękę z pozbawioną palców dłonią.

Myślisz, że nie próbowałem? – Rzekł z ponurym uśmiechem. – Te trzy brakujące palce są tego świadectwem.

Po chwili mówił dalej.

Rok później stanąłem po raz pierwszy na tym promie. – Wskazał głową na zacumowaną nieopodal łódź bujającą się leniwie przy pomoście. – Byłem taki młody gdy otrzymałem tę posadę, młody, szczęśliwy i głupi.

Starzec zamilkł, a gdy słuchający go młodzieniec myślał już, że ten zasnął, przewoźnik zaczął mówić dalej.

Statek na brzegu rzeki

Pewnego dnia, płynąc w stronę zamku, zauważyłem coś dziwnego na skarpie pod ruinami, przypomniałem sobie wówczas słowa człowieka z karczmy o ukrytym wejściu do legendarnych podziemi zamku. Po zakończeniu pracy wziąłem lampę i przedzierając się przez krzaki, dotarłem do miejsca, które widziałem z łodzi kilka godzin wcześniej. Szczelina nie była zbyt szeroka, jednak na tyle duża, że byłem w stanie się przecisnąć. Długo wahałem się, czy włazić do środka sam i po nocy, jednak duch chciwości zwyciężył i po chwili stałem w cuchnącym stęchlizną, wilgotnym tunelu. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w ciemność. – Stary człowiek zrobił sobie kolejną przerwę na złapanie oddechu, lecz po chwili podjął opowieść.

Grobową ciszę starych tuneli zakłócał jedynie stukot moich obcasów. Droga była ciężka do przebycia, gdzieniegdzie tunel zwężał się tak, że musiałem padać na kolana i w ten sposób posuwać się na przód. Jednak coś kazało mi iść dalej. – Starzec mówił z wyraźnym podnieceniem. – Samo wyobrażenie, że gdzieś na końcu tego mrocznego, cuchnącego tunelu, czekają na mnie nieprzebrane skarby, było wystarczającą motywacją.

Ciepła noc, płonące jasno ognisko i szum pobliskiej rzeki tworzyły atmosferę, w której młody chłopak z zapartym tchem czekał na dalszą część historii. Tymczasem starzec kontynuował bez pośpiechu, przyciszonym głosem, zupełnie jakby mówił do siebie.

W końcu dotarłem do wielkiego pomieszczenia i moje oczy rozbłysły. Pod ścianami stały skrzynie wypełnione kosztownościami. Kufry pełne złotych monet, sznurów pereł i szlachetnych kamieni. Skarby błyszczały w świetle rzucanym przez latarnię niczym gwiazdy na niebie. Dosłownie oszalałem w tej jednej chwili! Majątek zbierany wiekami przez władców zamku w Gniewie był mój i tylko mój. W tej euforii nie zauważyłem nawet, że temperatura w lochu nagle spadła. Dostrzegłem, że coś jest nie tak dopiero gdy dłonie, którymi wpychałem złote monety do kieszeni kurty, zaczęły kostnieć z zimna, a mroźny oddech palił gardło.

Nabrawszy tchu, mówił dalej.

Ściany i sklepienie pomieszczenia dotąd wilgotne i szare, udekorowane były białym szronem. Rozejrzałem się niespokojnie i wtedy go zauważyłem. Stał, jakby unosząc się lekko nad podłogą, odziany w biały płaszcz z czarnym krzyżem na piersiach. Jego twarz zasłaniał zarzucony na głowę głęboki biały kaptur. Gdy tak stałem przerażony, ta bezszelestna zjawa zbliżyła się do mnie i wyciągnęła kościstą dłoń. Wtedy otrzeźwiałem, odepchnąłem szponiastą rękę ducha i rzuciłem się do tunelu prowadzącego do Wisły. Biegłem jak szalony, nie zważałem na nic. Dopiero gdy usłyszałem szumiącą Wisłę i poczułem jej zapach, uspokoiłem się, czułem, że tam, gdzie byłem, nic mi już nie grozi. Razem z uczuciem bezpieczeństwa poczułem potworny ból i zauważyłem, że dłoń, którą odepchnąłem rękę zjawy, mam odmrożoną. – Stary przewoźnik podniósł prawą dłoń pozbawioną dwóch palców. – Niestety nie udało się ich uratować, a ich brak przypomina mi o własnej chciwości i głupocie każdego dnia.

To tylko taka opowieść tak? – Młodzieniec patrzył na starca z niedowierzaniem.

Stary człowiek pogmerał w kieszeni i coś z niej wyciągnął.

Po kilku dniach gdy doszedłem do siebie. – Kontynuował. – Znów popłynąłem z ludźmi przez rzekę, lecz tym razem byłem już właścicielem promu, który kupiłem za kilka sztuk złota, które zostały mi w kieszeniach po szalonej ucieczce z podziemi. – Na dowód tego starzec wyciągnął dłoń, na której lśnił złoty pieniądz, gruby i ciężki. – Tego dukata zostawiłem sobie na pamiątkę. – Co ciekawe wejście do tajemniczych podziemi zniknęło zupełnie, jak by go nigdy nie było, gdyż jak mówią, każdy ma tylko jedną szansę, nigdy dwóch.

Staruszek ukrył cenną monetę za pazuchą i rozparłszy się wygodnie, dalej siedział, patrząc w ogień.

I to koniec opowieści, a Ty drogi czytelniku przyglądaj się uważnie brzegowi Wisły, płynącej w pobliżu zamku Gniew, może jesteś kolejnym, któremu los pozwoli dostrzec ukrytą przez starą magię drogę do skarbu.

Stare zamki pełne są legend i baśni tworzonych przez wieki. Część z nich to tylko bajanie i opowieści tworzone przy ogniskach w ciepłe wieczory, a inne mają w sobie ziarno prawdy i opisują prawdziwe wydarzenia udekorowane magią i wypchane istotami nie z tej ziemi.

Zamek Gniew nie jest inny i skrywa wiele ciekawych historii, o których jeszcze nie raz będziemy opowiadać. Teraz jednak zapraszamy do naszego działu z legendami, gdzie znajdziesz opowieści z całego świata.