Jest w Ustce niewielki staw, który obłożony jest złą sławą. Wiele opowieści ostrzega ludzi przed pojawieniem się na jego brzegu po zmroku. Dziś opowiemy legendę, która pojawia się w starych miejskich księgach.

Baśń tę usłyszeliśmy w wietrzny wieczór, w pewnej zatłoczonej knajpie nad brzegiem rzeki Słupia od lokalnego bajarza i znanego gawędziarza.

Legenda o upiorach ze stawu w Ustce

Ostatnie krople deszczu uderzały o dach powozu, gdy przemoczony woźnica usłyszał skrzypienie drewnianych drzwi prowadzących do karczmy. Spojrzał w ich kierunku, mając nadzieję, że to jego Pan zakończył biesiadę i pojadą do domu, gdzie ogrzeje się przy palenisku. Nie  pomylił się. Lekko podpity dziedzic z Lędowa, wraz z żoną i trójką dzieci wgramolił się niezdarnie do powozu i wydał mu komendę.

Karl, krótszą drogą wzdłuż jeziora, ale szybko. – Po czym zamknął oczy i zapadł w niespokojny sen.

Karl tylko na to czekał, strzelił z bicza i popędził dwa dorodne konie zaprzężone do powozu, by już po niedługim czasie znaleźć się na leśnym traktem i pomknąć w kierunku dworu.

Dorożka jedzie przez ciemny las. Ciągnie ją koń a z boku zawieszona jest lampa AI

W pewnym momencie zauważył w oddali niezbyt jasne światło. Nie zastanawiając się zbyt długo, gdyż zmęczenie zamykało mu już oczy, pokierował rumaki w jego kierunku, sądząc, że to światła dworu. Nie zdziwiło go nawet to, że blask zaczął płatać mu figle. Światło to pojawiało się raz prawej strony, a raz z lewej innym razem znikało w gęstwinach.

Woźnica jednak gnał w kierunku światła jak zahipnotyzowany. Nagle ognik zbliżył się i rozbłysnął silnym światłem, tak jak by samo słońce oświetlało nocne niebo. Przestraszone konie stanęły dęba, szarpiąc dyszlem i po chwili zatrzymały się, uderzając kopytami o ziemię z przestrachem. Ponownie zapadła ciemność i nastała złowróżbna cisza. Drżące z przerażenia dłonie Karla bezskutecznie próbowały rozpalić latarnie, gdy usłyszał głos dziedzica dochodzący z wnętrza powozu.

Karl do pioruna, co to za postoje! Jedź dalej albo niech Cię diabli. – Karl nie odpowiedział, głos ugrzązł mu w gardle, gdy poczuł na swoim ciele dotyk zimnych, trupich dłoni. W przerażonego woźnicę wpatrywało się tysiące nieobecnych oczu. Ostatkiem sił uniósł bicz i strzelił koniom nad uszami. Te jakby wyrwane ze snu ruszyły z pędem przed siebie.

Ostatnim odgłosem, jaki usłyszał nieszczęsny woźnica, był potężny plusk wody, jakby coś ciężkiego uderzyło o taflę jeziora. Potem jeszcze tylko krótkie nawoływanie o pomoc, mrożące krew w żyłach rżenie umierających koni, gasnące krzyki dzieci i martwa cisza. Nieobecnym wzrokiem spojrzał w kierunku, gdzie po raz ostatni widział tonący powóz. Jedynie niknące pierścienie na wodzie świadczyły o niedawnej tragedii.

Biegnący brzegiem jeziora lub rzeki czarny koń AI

Woźnica, który w ostatnim momencie zeskoczył z powozu, stał zanurzony po pas w stawie. Czuł, jak na jego nogach zaciskają się silne dłonie i wciągają go w odmęty jeziora.

Błagam! Litości! – Krzyczał przerażony w obliczu śmierci. Jednak nikt nie przyszedł mu z pomocą i już po chwili poczuł nieprzyjemny smak zgniłej wody w ustach.

Ocknął się po godzinie, leżąc na brzegu stawu. Nie pamiętał dokładnie, co się wydarzyło, jedynie jak przez mgłę pamiętał, że gdy już żegnał się z tym światem, po raz kolejny rozbłysło światło nad jego głową i coś wyszarpnęło go z uścisku śmierci i wyciągnęło na brzeg.

Ilość adrenaliny, jaka krążyła w jego żyłach, starczyłoby pewnie dla dziesięciu mężczyzn. Czym prędzej popędził do Ustki na własnych nogach, by tam błagać ludzi o pomoc. W końcu dotarł do miasta i stanął przed drzwiami sołtysa, któremu opisał całą tragedię.

Rankiem zebrano ludzi i zarządzono poszukiwania. Ślady końskich kopyt i kół wyraźnie wiodły do wody. Długo sondowano jeziorko długimi tyczkami, lecz żadna nie dosięgła dna. Dochodzenie policji również niczego nie ustaliło. Dziedzic jego rodzina i kareta, przepadły bez śladu.

Zabił ich, ciała potopił, a wóz sprzedał. To jest jedyne logiczne wytłumaczenie. Orzekł sędzia prowadzący tę tajemniczą sprawę. Zaprawdę wszystko na to wskazywało. Już szykowano stryczek dla nieszczęsnego Karla, jednak sędzia ugiął się pod błaganiami starej matki skazanego, która szlochając, wyprosiłaby, by policja ponownie sprawdziła teren tragedii, lecz tym razem po zmroku.

Noc była podobna do tamtej, w której rozegrał się mrożący krew w żyłach spektakl.  Sędzia wraz ze swoją świtą udali się do wskazanego przez woźnicę miejsca, rozsiedli się wygodnie na przyniesionych przez służbę krzesłach i zaczęli wpatrywać się w mrok. Mijały minuty, a dziwnych ogni i  trupich twarzy, jak nie było, tak nie było. Sędzia spojrzał na zegarek i rzekł do towarzyszy.

Brzeg jeziora w nocy AI

Proponuję, byśmy udali się do domów. Nic tutaj nie zobaczymy. Utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że wszystkie straszne historie o upiorach znad tego stawu są wyssane z palca.

TAK UWAŻASZ?! – Mroczny głos wstrząsnął okolicą, a po karkach zaskoczonych ludzi spłynął  zimny, perlisty pot. – TWIERDZISZ WIĘC SĘDZIO, ŻE UPIORÓW NIE MA?!

Echo nie zdążyło powtórzyć ostatniego zdania, gdy z wody wychyliły się świetliste postaci i z pędem ruszyły ku zebranej na brzegu gawiedzi. Sędzia nie zdążył nawet wydać komendy do ataku, gdy straż przyboczna leżała powalona u jego stóp. Wokół krążyły upiory i czekały. Woda w stawie zaczęła szumieć i bulgotać, niczym w garze postawionym na palenisku i nagle z jej otchłani wyskoczyła coś, co wyglądało jak włochaty stwór.

Ta spojrzała lśniącymi w ciemnościach ślepiami na przedstawiciela prawa i rzuciła się na niego z impetem. Rozrywała mu rogami ubranie, gryzła, raniła, dopóki ten nie pojął wreszcie jej mowy i nie przyrzekł, że niewinnemu woźnicy włos z głowy nie spadnie. Gdy tylko wypowiedział ostatnie słowa, do jego uszu dobiegł dźwięk gwizdka, a upiory w jednym momencie zniknęły.

Poturbowany sędzia powrócił do Ustki i natychmiast rozkazał wypuścić woźnicę na wolność. A tego, czym była tajemnicza istota trzymająca w ryzach wodne upiory, nigdy nie udało się wyjaśnić. Może Ty mój drogi, będąc w Ustce ,zabłądzisz na brzeg stawu i wyjaśnisz jego wielką tajemnicę.

Słowiańskie potwory i demony - Legendy, baśnie i ludowe podania