Phnom Penh, nie było pierwszym miejscem, które zobaczyliśmy w Kambodży. Wcześniej spędziliśmy kilka dni w Siem Reap i pobliskim Angkor Wat, co pozwoliło nam choć trochę dostosować się do warunków panujących w państwie leżącym pomiędzy Tajlandią a Wietnamem.

Stolica Kambodży to jednocześnie największy ośrodek przemysłowy i kulturalny kraju. To tutaj znajduje się największe lotnisko międzynarodowe, a także połączenie kolejowe z głównymi liniami kolei żelaznej Azji.

Dojazd do Phnom Penh z Siem Reap

Drogi w Kambodży to chwilami ubita glina, po której dość często musimy poruszać się, gdy podróżujemy po Kambodży. Do Phnom Penh dostaliśmy się autokarem z Siem Reap, a podróż była długa i mało wygodna, gdyż drogi w Kambodży pozostawiają wiele do życzenia. Nawet autostrady miejscami zmieniają się w szutrowe drogi, zupełnie jakby chwilami budowniczym brakowało asfaltu.

Przejazd pomiędzy miastami zajął nam kilka godzin, z tego, co pamiętam około sześciu. Gdybyśmy skorzystali z samolotu, bylibyśmy na miejscu w kilkadziesiąt minut, jednak co by to była za przygoda?

Do wyboru mamy jeszcze drogę wodną. Po jeziorach i rzekach mkną szybkie, hałaśliwe łodzie, przeważnie bardzo stare, ale zaopatrzone w potężne silniki, dzięki którym w pełni zasługują na swoją nazwę kambodżańskie speedboat. Są jeszcze powolne, ale o niebo wygodniejsze barki towarowe idealne, jeżeli nie zależy Wam na czasie. Opłata za przejazd nie jest wysoka, a przygoda jak się patrzy.

Czas takiej przeprawy, która wiedzie przez wielkie jezioro Tonle Sap, a potem rzekę o tej samej nazwie aż do Phnom Penh, to dla szybkiej łodzie 7 do 8 godzin. Koszt takiej wyprawy to kilkadziesiąt dolarów za osobę. Dla porównania za autokar płaciliśmy kilkanaście dolarów.

Miasta na wodzie w Kambodży.

Osobiście uważam, że łódź to znacznie ciekawsza opcja dająca o wiele więcej wrażeń niż jazda autokarem. Po drodze obejrzeć można pływające targi i całe wsie położone na balach tuż nad wodą.

Dlaczego więc wybraliśmy autobus, a nie łódź? Był początek listopada, trwała pora deszczowa. Kilka godzin w łodzi, która nie daje schronienia przed deszczem, nie jest już tak pociągające, jak mogłoby się wydawać. O każdej innej porze roku, polecam wyprawę łodzią.

Co robić i zobaczyć w Phnom Penh oraz ile to kosztuje

Phnom Penh pierwsze wrażenie

Po dość wygodnej podróży, tuż po zapadnięciu zmierzchu wjechaliśmy do Phnom Penh. Przekonaliśmy się już wcześniej, że Kambodża to jeden z biedniejszych krajów w regionie, co widać praktycznie na każdym kroku. Jednak stolica to stolica. – Pomyślałem. – Tu na pewno bardziej się postarali … a jednak nie.

Stragany i uliczne garkuchnie w Phnom Phen w Kambodży

Po przyjeździe wysiedliśmy na „centralnym dworcu autobusowym”, który był w zasadzie ciemnym placem udeptanej ziemi przy wjeździe do miasta. Na „dworcu” podobnie jak na ulicach wokół niego, nie działały latarnie. Ciemność rozświetlały tylko sznury samochodów stojących w olbrzymim korku. Ulice były tak zatkane, że postanowiliśmy ruszyć pieszo do oddalonego o 3 kilometry hotelu.

Nocna wyprawa po zatłoczonym Phnom Penh

Uwielbiamy poruszać się na własnych nogach, gdybyśmy mieli tylko szansę, przemaszerowalibyśmy z Magdą cały świat, lecz droga przez Phnom Penh nie była spacerem. Musieliśmy przeciskać się przez ulice pełne aut, motorów i skuterów. Chodników albo nie było wcale, albo mieszkańcy okolicznych domów porozkładali na nich swoje kramy.

Phnom Penh – Stolica Kambodży, wieczór w centrum miasta. Wszechobecne tuk tuki i różnej maści taxi spotkacie na każdym kroku

Po drodze mogliśmy się ostrzyc albo ogolić u chodnikowego fryzjera, wyprać ubrania czy nawet wyleczyć zęby na fotelu dentystycznym, pamiętającym ostatnią Wojnę Światową. Trudno to opisać, ale ludzie na kilku metrach kwadratowych, potrafią rozebrać samochód na drobne części i składać go do kupy przy świetle mizernej żarówki.

Wszędzie też biegają dzieci, półnagie bez żadnej kontroli. Gdzieś z cienia co chwilę kobiece głosy zachęcały nas, byśmy skusili się na oferowane przez nie potrawy lub inne usługi. Pomimo że byliśmy głodni, nie przekonały nas ich brudne, zadymione garkuchnie. Do tego silny zapach spalin ze starych, niesprawnych samochodów. Najgorszy jednak był wszechobecny smród ludzkiego moczu, odchodów i walających się wszędzie dookoła śmieci.

Kramy w Phnom Phen w Kambodży

Po kilkudziesięciu minutach marszu krajobraz zaczął się zmieniać. Pojawiły się pierwsze hotele i nieco więcej przestrzeni, a nawet chodniki dla pieszych. Te jednak wykorzystane były przez kierowców skuterów i motorów, którzy pędzili w obie strony, lawirując pomiędzy sobą z prędkością, która jeżyła mi włosy na karku. Bezpieczniej już było maszerować między stojącymi w korku pojazdami.

Nagle pojawiły się latarnie, a wąskie chodniki zamieniły się w szeroki deptak. Na plakatach doszukaliśmy się informacji, że zbliżamy się do siedziby rządu i pałacu królewskiego. Skończyły się też domy po naszej lewej stronie i zobaczyliśmy rzekę Mekong z wielkimi hotelami na drugim brzegu.

Potem już bez problemu dotarliśmy do hotelu, który nie był może pierwszej klasy, ale był czysty i wygodny.

Co należy zobaczyć w stolicy Kambodży

Stolica Kambodży posiada sporo atrakcji, które należy zobaczyć. Nie są to co prawda wyszukane miejsca kultury czy sztuki. Jednak zważywszy na biedę w kraju oraz jego koszmarną historię, nie jest tak źle.

Przede wszystkim Pałac Królewski

W czasie gdy byliśmy w Phnom Penh, trwały w nim i wokół niego prace remontowe.

Srebrna Pagoda w Phnom Penh

Inną ciekawą budowlą jest Srebrna Pagoda ze złotym posągiem Buddy. Do jego odlania wykorzystano trumnę króla Norodoma oraz ozdobiono go 9 584 diamentami. Jest tam też figura kambodżańskiego szmaragdowego Buddy. Pagodę nazywa się srebrną, dlatego że król Sihanouka kazał wyłożyć ją srebrnymi kaflami, jest ich 5 tysięcy. Całkiem prawdopodobne, że w miejscu tym zgromadzono skarby warte więcej niż cała Kambodża razem wzięta.

Muzeum Narodowe w Phnom Penh

Muzeum Narodowe w Phnom Penh, które na tak zaszczytną nazwę raczej nie zasługuje. Rozwija się jednak pod jego opieką zespół Khmerskiego Tańca Ludowego. To podczas jego występu zrobiłem zdjęcie, które znalazło się na naszej tapecie w grudniu.

Muzeum Narodowe w Phnom Phen w Kambodży

Wiele atrakcji wiąże się bezpośrednio z działalnością Czerwonych Khmerów. Przedstawiają one tragiczne wydarzenia z lat 1975 do 1979, gdy khmerscy nacjonaliści dostali się do władzy i pod przywództwem Pol Pota wprowadzali w Kambodży swoje porządki.

Muzeum Tuol Sleng

Muzeum Tuol Sleng to miejsce dawnego liceum zamienione w okrutne więzienie. Tam mordowano wszelkich przeciwników jedynie słusznych zmian w kraju. A były to zmiany jak ze snów psychopaty. Władze Czerwonych Khmerów uznały, że kraj nie potrzebuje inteligencji i do szczęścia wystarczy mu tylko ciężka praca w polu, by móc się wyżywić.

Phnom Penh – Stolica Kambodży, widok na rzekę Mekong

Mordowano i zamykano w więzieniach wszystkich co mądrzejszych i lepiej wykształconych obywateli. Z dnia na dzień profesorowie uniwersytetów, lekarze czy prawnicy trafili na pola ryżowe, gdzie ginęli masowo, pracując po 16 godzin dziennie. Zabijano nawet ludzi w okularach, bo wyglądali mądrzej od innych. Dzieci donosiły na rodziców, którzy wypowiadali się niepochlebnie o władzy. Taka kambodżańska dobra zmiana.

Pola Śmierci w Phnom Penh

Innym miejscem związanym z krwawą historią kraju są Pola Śmierci, gdzie masowo mordowano przeciwników politycznych.
Początkowo, gdy Czerwoni Khmerzy dostali się do władzy mieli wielkie poparcie w kraju. Odbywały się huczne zabawy i marsze poparcia. Gdy władza umocniła się, zlikwidowano sądy, przejęto policję i wojsko, nikt już nie świętował i nikt nie maszerował.

Pole pełne zboża na polskiej wsi.

Rządy były tak krwawe, że wielu ludzi z partii Czerwonych Khmerów zaczęło się buntować. W większości trafiali do tych samych więzień, co ich wcześniejsze ofiary a machina ludobójcza rządzących dopiero się rozpędzała. W roku 1979 do kraju weszły wojska wietnamski, by przerwać okrucieństwa, jakich dopuszczał się Pol Pot.

Koszmar wojny w Kambodży i jej ślady w Phnom Phen

Kambodża dziś to kraj wciąż pamiętający o koszmarze sprzed lat, lecz władzy ciągle daleko do demokracji, o czym świadczy fakt, że premierem jest wciąż Hun Sen, niezmiennie od roku 1985. Wiele podstawowych rzeczy w kraju wciąż nie działa. Nie ma transportu publicznego z prawdziwego zdarzenia. Nie działa odbiór śmieci, przez co kraj dosłownie w nich tonie. Szkolnictwo to parodia a o potrzebie dbania o środowisko naturalne niewielu słyszało.

W początku lat 80. rozpoczęto wycinkę lasów deszczowych. Gdy międzynarodowe organizacje biły na alarm, władza tłumaczyła wycinkę dżungli, no nie zgadniecie! Koniecznością ochrony jej przed chorobą i kornikami !! Znów brzmi znajomo? W latach 70 lasy deszczowe zajmowały ponad 70% kraju, dziś stanowią jedynie 3%. Pieniądze za sprzedaż drewna miały zostać spożytkowane na budowę dróg i poprawę funkcjonowania państwa. Dziś nie ma lasów a drogi?… nawet w stolicy nie wszędzie leży asfalt.

Wizyta w Kambodży powinna być obowiązkowa dla każdego, komu marzy się władza autorytarna, niepodlegająca kontroli.

Co nam się podobało w Phnom Penh

Dość jednak tych smutków, już dawno umówiliśmy się z Magdą, że nie oceniamy i nie użalamy się nad mieszkańcami krajów, po których wędrujemy. W końcu jesteśmy tylko obserwatorami.

Potężna rzeka Mekong dobrze wygląda w nocy. Dzień odsłania brud i zaniedbania. Przykry zapach nie poprawia wrażenia

Co podobało nam się w Phnom Penh? Kolorowe ulice pełne restauracji i muzyki. Zabawy wybuchające z każdego niemal powodu. Widzieliśmy na przykład mokre święto, podczas którego tłumy tańczyły pod strugami lejącej się z wielkich pomp wody.

Co podobało nam się jeszcze ? Uśmiechnięci ludzie, czerpiący przyjemność z każdego pozytywnego drobiazgu, jaki im się przytrafi.

Co nam się nie podobało w Phnom Penh

Co nam się nie podobało? Przede wszystkim śmieci, które są dosłownie wszędzie. Nawet jak znajdziecie miejsce, gdzie ich nie ma, na przykład przed drogim hotelem to możecie być pewni, że gdzieś są schowane. Najczęściej bardzo blisko, zwykle za płotem po przeciwnej stronie ulicy.

Transport w Phnom Phen Kambodża

Ludzi dosłownie żyją tu na śmieciach, jedzą wśród śmieci i na nich śpią. Nie podobały nam się również ceny, zupełnie nieadekwatne. W kraju obowiązują dwie waluty kambodżański Riel i dolar amerykański. Jak łatwo się domyślić turyści płacą w dolarach. Cena wszystkiego zaczyna się właśnie od dolara.

Butelka wody? – Dolar, bułka? – Dolar! Trzeba szybko opanować przelicznik! My płacimy w dolarach, a resztę dostajemy w rielach. Jeden dolar to około 4200 rieli, więc ilość banknotów szybko rośnie. Gdy uzbieramy już gruby plik, najłatwiej wydać je w sklepach sieciowych takich jak 7/11. Baton Mars to jedyne 16 000 riali.

Nie podobała nam się sytuacja dzieci w Phnom Penh. Ulice są ich pełne, od 2-3-letnich maluchów pozbawionych wszelkiej opieki po nastolatków kręcących się w ciemnych zaułkach. Całkowity brak świadomości społecznej i dostępu do antykoncepcji zapełnił ulice miasta niechcianymi i zaniedbanymi maluchami.

Dzieci na ulicach Phnom Phen w Kambodży

W końcu brak transportu z prawdziwego zdarzenia i wszechobecna korupcja dopełniają dość smutnego obrazu współczesnej Kambodży i jej stolicy. Kraj jednak rozwija się i mam wielką nadzieję, że podczas naszej następnej wizyty zobaczymy pozytywne zmiany.

Na zakończenie przygody z Phnom Penh

Pomimo że po trzech dniach mieliśmy już wielką ochotę ruszać dalej, muszę gorąco zachęcić Was do odwiedzin kambodżańskiej stolicy. Jest to jak spojrzenie w przeszłość. Myślę, że kilkanaście lat temu podobnie wyglądała Tajlandia. Do Malezji nawet trudno się odnieść, gdyż kraje te dzieli przepaść.

Pora pożegnać się z wielkim miastem i odpocząć na kambodżańskim wybrzeżu. Do usłyszenia w Sihanoukville Beach 🙂