Legenda ta pojawiła się już na łamach Naszych Szlaków, gdy pisaliśmy o pałącu w Kurozwękach. Historia opowiada o utopcach zamieszkujących rzekę Czarną, przepływającą niedaleko pięknego pałacu w Kurozwękach.

Utopce to istoty z mitologii słowiańskiej. Żyły w okolicach stawów, jezior i rzek. Przypisywano im wszelkie nieszczęścia jakie zdarzały się w ich okolicy.

Legenda o Utopcach z pałacu w Kurozwękach


Każdy z okolicznych mieszkańców wiedział dokładnie, że do rzeki po północy nie można się zbliżać i basta. Nie z powodu chmar komarów tnących z taką zajadłością, że z dorosłej krowy potrafiły wyssać tyle krwi w jedną noc, że ta ledwo słaniała się na nogach o poranku. Co to, to nie.

Czarną rzekę wszyscy omijali z daleka z jednego powodu – zamieszkały ją demony słowiańskie utopcami zwane. Straszne to były poczwary zrodzone z dusz nieszczęśników, którzy życie stracili w odmętach rzeki. Przybierały one postać wysokich, nienaturalnie wychudzonych istot o zielonkawej skórze porośniętej glonami. Ich wielka głowa zatapiała się w wodospadzie czarnych jak smoła, długich włosów opadających w nieładzie na kościste ramiona.

Już sam widok zbliżającego się utopca napawał przerażeniem nieszczęśnika, który nieświadomie zapuścił się na ich terytorium i nie inaczej było w przypadku młodego Jasia, który zapomniawszy się przysnął nad rzeką i nie zauważył zbliżającej się godziny duchów. Obudził go szmer połączony z dziwnym, chrapliwym oddechem.

Rzeka Czarna w Kurozwękach

Nagle Jaś poczuł szarpnięcie. Strach zalał jego zmysły, niczym woda zalewająca płuca topielca,  gdy zobaczył szponiastą dłoń z błoną rozciągniętą pomiędzy palcami, która wpiła się w jego prawą łydkę. Utopiec ciągnął swoją ofiarę bezceremonialnie do rzeki, a ta szarpiąc się   wzywała pomocy. Chłopak zaciekle walczył o życie, kopał i rzucał kamieniami pochwyconymi z ziemi w potwora najmocniej jak potrafił, jednak nie przynosiło to spodziewanego efektu i koniec zdawał się coraz bliższy.

Jednak ślepy traf sprawił, że ostatni wyrzucony otoczak trzasnął z taką siłą w potylicę demona, że ten wyjąc z bólu poluźnił lekko morderczy uścisk, co pozwoliło Jasiowi  na wyrwanie się z jego objęć i dało możliwość ucieczki. Biegł ile sił w nogach, aż w końcu dobiegł do miasta gdzie usiadł na ziemi i zaszlochał ciesząc się z ocalonego życia.

Na drugi dzień Jaś obudził się dygocząc. Usiadł na skraju łóżka i ukrył twarz w dłoniach. Zimny pot spływał mu po skroni, gdy złość zaczęła wypełniać jego umysł – zemszczę się – pomyślał – Czas skończyć tyranię utopców. Już nikogo więcej nie wciągną w odmęty czarnej rzeki – po czym wstał i przystąpił do realizacji planu, który naprędce opracował.

Jak się okazało pomysł Jasia był prosty, a te pomysły jak wiecie są zazwyczaj najbardziej skuteczne. Skoro wiadomo, że utopce wychodzą na brzeg w poszukiwaniu ofiar po północy, to wystarczy przyczaić się na nie z wielkim worem i po błyskawicznym zarzuceniu go na potwora związać go silnie i pozostawić na brzegu do wyschnięcia i jak pomyślał tak uczynił.

Namówił jeszcze okolicznych mieszkańców, co by samemu się nie podejmować tak trudnego zadania i w noc, którą rozświetlał księżyc w pełni, udali się we wskazane przez Jasia miejsce.

Zegar z pałacu w Kurozwękach

Po niedługim czasie, gdy zegar na wieży miejskiej zaczął wybijać północ, wody rzeki zabulgotały tak, jak bulgocze gotującą się woda w czajniku. Stwory zaczęły wychodzić jeden po drugim na brzeg, wypatrując  wyblakłymi  oczami swoich ofiar i wtedy Jaś bezgłośnie wydał polecenie do ataku. Rozpoczęła się walka.

Mimo, że utopce silne są jak byki, to masa ludzi jaka na nich natarła zaczęła przeważać szalę zwycięstwa na swoją stronę i co chwila  kolejny demon lądował bezwładnie związany  na brzegu. Gdy kurz bitewny opadł, brzegi rzeki zaściełane były poruszającymi się workami z przerażającą zawartością. 

Wycie demonów jakie rozległo się, gdy pierwsze promienie słońca zaczęły wysuszać ich skórę jest nie do opisania. Nawet najtwardsi mężowie zasłaniali uszy, nie mogąc wytrzymać tego dziwacznego skomlenia. Utopce jeden po drugim zamieniały się w popiół, aż w końcu ostatni z nich wyzionął w męczarniach ducha, pozostawiając po sobie jedynie mroczne  wspomnienie.